Hiiiiiiii ! :)
chciałam was powiadomić że przenoszę bloga. Będą tam wszystkie moje opowiadania + to co zaczęłam dodawać + nowe bromance z Ziam'em :P blog ten znajdziecie tu. myślę że będę dodawała tam po jakimś czasie również One Shoty i takie tam:) mam nadzieję że wam się spodoba!
Pozdrawiam:
Hayne'owa;**
piątek, 7 lutego 2014
niedziela, 2 lutego 2014
Harry&Jasmine II
Obudził mnie klakson samochodu. Odtrąciłam na bok tekturę, którą ułożyłam obok siebie, przeciągając się. W nocy cholernie zmarzłam i wszystko mnie bolało. Złożyłam swój koc- jedna z nielicznych rzeczy które miałam przy sobie i zaczęłam błądzić po mieście bez celu. Byłam nieznośnie głodna, ale nie miałam za co kupić czegoś pożywnego. W pewnej chwili, moją uwagę przykuł ogromny, krzykliwy plakat. Z ciekawości przyjrzałam się bliżej i ze zdziwieniem zauważyłam na nim Harry'ego z czterema pozostałymi chłopakami z Nandos. Plakat ogłaszał ich koncert za tydzień na arenie o2 w Londynie.
Czyli należał do sławnego zespołu 'One Direction', był bogaty, przystojny i zwrócił na mnie uwagę. Usłyszałam nagle krzyki i zamieszanie na drugim końcu alejki. Rozpoznałam burzę loków,z daleka mimo że był otoczony mnóstwem dziewczyn. Chyba fanek.
Dlaczego ja na niego zawsze natrafiam?!
Zanim zdążyłam się zmyć, na nieszczęście, rozpoznał mnie. Znowu spanikowałam i rzuciłam się do ucieczki, a on pobiegł za mną.
-Jasmine! JASMINE! Zaczekaj!-wołał za mną.
Nie zwolniłam tępa, aż w końcu poczułam że łapie mnie w pasie od tyłu.
-Puszczaj!-krzyknęłam próbując się wyszarpać.
-Spokojnie, chce tylko pogadać- szepnął mi do ucha na co przeszło mnie stado dreszczy.
-Ale ja nie chcę!
-Proszę...-
Przestałam się szarpać a po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Nie pamiętam kiedy ktoś ostatnio tak mną się przejmował. Nagle zatrzymał się obok nas facet w starszym wieku. Patrzył na Harry'ego krzywo, a później zwrócił się do mnie.
-Wszystko w porządku?-spytał czujnie obserwując chłopaka.
-Tak- powiedziałam ochrypłym głosem, pociągając nosem.
Facet odszedł niepewnie.
-Możesz mnie puścić?-spytałam.
-A nie zaczniesz znowu uciekać?-upewnił się.
-Nie mam już siły- powiedziałam szczerze.
Zaczęłam do tego kichać. odwróciłam się do niego przodem.
-Przeziębiłaś się- stwierdził, kładąc mi swoją marynarkę na ramionach.
-To nic takiego-mruknęłam zaskoczona opieką z jego strony.
-Gdzie ty w ogóle dzisiaj spałaś?- spytał z nienacka.
-Między śmietnikami- odpowiedziałam zawstydzona-miałam przynajmniej koc....
-Między śmietnikami?! a jadłaś coś chociaż?!
-Od wczorajszego śniadania nie-przyznałam się.
-Idziemy do mnie- zdecydował.
-Nie!- zaprzeczyłam.
-czemu nie?
-Nie chcę się narzucać...-powiedziałam cicho.
Zaśmiał się perliście.
-Żartujesz sobie? Chodź-objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić ulicą.
Chłopak wykonał szybki telefon, powiadamiając swoich przyjaciół że wraca do domu. Po chwili zatrzymaliśmy się przed ogromną, piękną willą ze ślicznym ogrodem. Robiła wrażenie
-Wow, jaki luksus- odezwałam się.
-Wiem- powiedział dumnie loczek.
Pokonaliśmy szybko odcinek dzielący nas od drzwi frontowych, które otworzył i weszliśmy do środka Mieszkanie było przestronne i nowoczesne, a zarazem przytulne. Zdjął ze mnie swoją marynarkę i moją kurtkę i powiesił na wieszaku, a następnie zaciągnął mnie do kuchni. Niepewnie usiadłam przy stole.
-Herbata,kawa czy kakao?
-Kakao-powiedziałam i znowu kichłam.
-Coś mi się wydaje że długo nie wyjdziesz z łóżka.-stwierdził, krzątając się po kuchni.
-Chcesz się opiekować bezdomną nastolatką?-zdziwiłam się-Nie chcę nadużywać gościnności...
-Ale chcę żebyś na razie tu zamieszkała, dopóki nie wyzdrowiejesz, nie znajdziesz pracy i ogólnie staniesz na nogi-odparł.
Postawił przede mną pełny tależ pysznie wyglądających kanapek, za które natychmiast się zabrałam.
Kilka minut później usłyszeliśmy jak drzwi frontowe się otwierają.
-Jesteśmy!-krzyknął ktoś z przedpokoju.
-Jak wspominałem będziemy mieś gościa przez dłuższy czas- odezwał się Harry.
Do kuchni weszło czterech chłopaków, tych samych,którzy byli na plakacie. Każdy pokolei przywitał się serdecznie i przysiadł się do nas.
-Ja jestem Louis-przedstawił się szatyn i wskazał na farbowanego-to Niall-na ciemnego blondyna- Liam-w końcu na mulata- Zayn.
-Milo mi- uśmiechnęłam się.
-Lou, weź wyciąg jakieś ciuchy zastępcze dla Jas z mojej półki-poprosił Harry.
-Jasne-odparł i zniknął na schodach prowadzących na piętro.
Czułam się trochę niezręcznie. Nie znałam ich a oni traktowali mnie jak swoją starą przyjaciółkę. Po jakimś czasie w końcu zwróciłam się do loczka.
-Harry...czy mógłbyś mi pokazać łazienkę?-spytałam nieśmiało.
-Oczywiście- zgodził się natychmiast.
Ruszyliśmy na piętro i zatrzymaliśmy się na samym końcu korytarza przed rzeźbionymi,drewnianymi drzwiami. Między nami zapadła chywilowa cisza, podczas której patrzyliśmy sobie w oczy.
-No więc...nie wiem jak mam ci dziękować, za to że mnie przygarnąłeś, mimo że w ogóle się nie znamy i mam przy sobie tylko ten plecak-odezwałam się cicho.
-To nic takiego-wzruszył ramionami-lubię pomagać.
-Jesteś niezwykłym człowiekiem.
-Może dla tego że jeszcze nie zwariowałem przez sławę- mruknął.
-Od jak dawna jesteś sławny?-spytałam.
-Od niecałych dwóch lat. W lipcu mamy rocznicę powstania zespołu, wszystko zaczęło się w x factor- odpowiedział.
-To dziwne że wcześniej o was nie słyszałam chodź jak widać...szleje za wami mnóstwo dziewczyn- odparłam.
-Zdarza się. Zawołaj mnie jak skończysz- wskazał na łazienkę kciukiem- zaprowadzę cię do twojego nowego pokoju.
Przytaknęłam głową, a on ruszył na dół. Weszłam do pomieszczenia i pierwsze co zrobiłam, to spojrzałam w lustro. Moje włosy były lekko przetłuszczone i splątane, a ubrania nie pachniały zachęcająco. Zrzuciłam z siebie ciuch i skrzywiłam się na widok sińców na ciele- pamiątka po ojcu. Weszłam szybko pod prysznic. dzięki boku nie mieli wyłącznie męskich kosmetyków do kąpieli. W końcu umyta i odświeżona założyłam ciuchy Harry'ego i rozczesałam szybko wilgotne włosy. Na koniec wyjęłam z plecaka puder maskujący siniaki i zakryłam te na widoku. Byłam gotowa.
-Harry!-krzyknęłam, stojąc na szczycie schodów.
Błyskawicznie znalazł się obok mnie i wskazał mi całkiem uroczy pokój z ogromnym łóżkiem i balkonem. Podeszłam do łóżka i przejechałam opuszkami palców po satynowej narzucie. Harry cały czas stał w progu i z błąkającym się na jego ustach uśmiechem, obserwował mnie.
-W życiu nie widziałam tak wielkiego łóżka- wyszeptałam.
Zerknęłam w jego stronę. Nie odwracał od mojej osoby wzroku. To zaczęło byś denerwujące.
-Możesz go wypróbować- zaproponował.
-Naprawdę mogę?- upewniłam się.
-Swoje już wypróbowałem- po chwili uderzył się w czoło- o matko...ale to dwuznacznie zabrzmiało...
Zachichotałam i skoczyłam całym ciałem na łóżko. Koszulka lekko się uniosła ukazując siniaki. szybko podciągnęłam ją w dół, mając nadzieję że nic nie zauważył. Spojrzałam w jego stronę, na twarzy miał wymalowany szok.
-Ile masz lat?-spytał cicho.
-17-powiedziałam po dłuższym milczeniu.
-Czy rodzice...długo się bili?-spytał powoli, podchodząc do mnie.
-Ojciec mnie bił. Jestem pół sierotą. Mama nie wytrzymała...zmarła 5 lat temu....
Nie było sensu dłużej tego ukrywać, skoro już widział moje obrażenia. Samo wspomnienie o tym wszystkim sprawiło że zaczęłam płakać, a ciało zaczęło drżeć od łkania. Bez słowa usiadł obok mnie i wziął w ramiona, tuląc.
-Ciii....już po wszystkim. Będzie dobrze-szepnął kojąco, kiedy ja moczyłam mu koszulkę.
Nie wiem ile minęło czasu, ale zaczęłam być bardzo senna. Wciąż w tulona w chłopaka, zamknęłam oczy i odpłynęłam.
Przebudziłam się dopiero kiedy delikatnie położył mnie do łóżka i okrył pościelą. Czułam się tu, obok niego naprawdę bezpiecznie.
-Proszę, zostań ze mną- powiedziałam zaspanym głosem, łapiąc go za nadgarstek.
-Dobrze, ale śpij- odpowiedział siadając na skraju.
Po chwili wahania pocałował mnie delikatnie w czoło i trzymał moją dłoń dopóki nie zasnęłam, już się nie przebudzając.
____________________________________________
Przepraszam za błędy. Proszę was o komentarze! to naprawdę motywujące :) dziękuję za ponad 15 000 wejść:D Jeżeli chcecie być informowani, zostawcie w komentarzu twitter:)
pozdrawiam:
Hayne'owa (:
Czyli należał do sławnego zespołu 'One Direction', był bogaty, przystojny i zwrócił na mnie uwagę. Usłyszałam nagle krzyki i zamieszanie na drugim końcu alejki. Rozpoznałam burzę loków,z daleka mimo że był otoczony mnóstwem dziewczyn. Chyba fanek.
Dlaczego ja na niego zawsze natrafiam?!
Zanim zdążyłam się zmyć, na nieszczęście, rozpoznał mnie. Znowu spanikowałam i rzuciłam się do ucieczki, a on pobiegł za mną.
-Jasmine! JASMINE! Zaczekaj!-wołał za mną.
Nie zwolniłam tępa, aż w końcu poczułam że łapie mnie w pasie od tyłu.
-Puszczaj!-krzyknęłam próbując się wyszarpać.
-Spokojnie, chce tylko pogadać- szepnął mi do ucha na co przeszło mnie stado dreszczy.
-Ale ja nie chcę!
-Proszę...-
Przestałam się szarpać a po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Nie pamiętam kiedy ktoś ostatnio tak mną się przejmował. Nagle zatrzymał się obok nas facet w starszym wieku. Patrzył na Harry'ego krzywo, a później zwrócił się do mnie.
-Wszystko w porządku?-spytał czujnie obserwując chłopaka.
-Tak- powiedziałam ochrypłym głosem, pociągając nosem.
Facet odszedł niepewnie.
-Możesz mnie puścić?-spytałam.
-A nie zaczniesz znowu uciekać?-upewnił się.
-Nie mam już siły- powiedziałam szczerze.
Zaczęłam do tego kichać. odwróciłam się do niego przodem.
-Przeziębiłaś się- stwierdził, kładąc mi swoją marynarkę na ramionach.
-To nic takiego-mruknęłam zaskoczona opieką z jego strony.
-Gdzie ty w ogóle dzisiaj spałaś?- spytał z nienacka.
-Między śmietnikami- odpowiedziałam zawstydzona-miałam przynajmniej koc....
-Między śmietnikami?! a jadłaś coś chociaż?!
-Od wczorajszego śniadania nie-przyznałam się.
-Idziemy do mnie- zdecydował.
-Nie!- zaprzeczyłam.
-czemu nie?
-Nie chcę się narzucać...-powiedziałam cicho.
Zaśmiał się perliście.
-Żartujesz sobie? Chodź-objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić ulicą.
Chłopak wykonał szybki telefon, powiadamiając swoich przyjaciół że wraca do domu. Po chwili zatrzymaliśmy się przed ogromną, piękną willą ze ślicznym ogrodem. Robiła wrażenie
-Wow, jaki luksus- odezwałam się.
-Wiem- powiedział dumnie loczek.
Pokonaliśmy szybko odcinek dzielący nas od drzwi frontowych, które otworzył i weszliśmy do środka Mieszkanie było przestronne i nowoczesne, a zarazem przytulne. Zdjął ze mnie swoją marynarkę i moją kurtkę i powiesił na wieszaku, a następnie zaciągnął mnie do kuchni. Niepewnie usiadłam przy stole.
-Herbata,kawa czy kakao?
-Kakao-powiedziałam i znowu kichłam.
-Coś mi się wydaje że długo nie wyjdziesz z łóżka.-stwierdził, krzątając się po kuchni.
-Chcesz się opiekować bezdomną nastolatką?-zdziwiłam się-Nie chcę nadużywać gościnności...
-Ale chcę żebyś na razie tu zamieszkała, dopóki nie wyzdrowiejesz, nie znajdziesz pracy i ogólnie staniesz na nogi-odparł.
Postawił przede mną pełny tależ pysznie wyglądających kanapek, za które natychmiast się zabrałam.
Kilka minut później usłyszeliśmy jak drzwi frontowe się otwierają.
-Jesteśmy!-krzyknął ktoś z przedpokoju.
-Jak wspominałem będziemy mieś gościa przez dłuższy czas- odezwał się Harry.
Do kuchni weszło czterech chłopaków, tych samych,którzy byli na plakacie. Każdy pokolei przywitał się serdecznie i przysiadł się do nas.
-Ja jestem Louis-przedstawił się szatyn i wskazał na farbowanego-to Niall-na ciemnego blondyna- Liam-w końcu na mulata- Zayn.
-Milo mi- uśmiechnęłam się.
-Lou, weź wyciąg jakieś ciuchy zastępcze dla Jas z mojej półki-poprosił Harry.
-Jasne-odparł i zniknął na schodach prowadzących na piętro.
Czułam się trochę niezręcznie. Nie znałam ich a oni traktowali mnie jak swoją starą przyjaciółkę. Po jakimś czasie w końcu zwróciłam się do loczka.
-Harry...czy mógłbyś mi pokazać łazienkę?-spytałam nieśmiało.
-Oczywiście- zgodził się natychmiast.
Ruszyliśmy na piętro i zatrzymaliśmy się na samym końcu korytarza przed rzeźbionymi,drewnianymi drzwiami. Między nami zapadła chywilowa cisza, podczas której patrzyliśmy sobie w oczy.
-No więc...nie wiem jak mam ci dziękować, za to że mnie przygarnąłeś, mimo że w ogóle się nie znamy i mam przy sobie tylko ten plecak-odezwałam się cicho.
-To nic takiego-wzruszył ramionami-lubię pomagać.
-Jesteś niezwykłym człowiekiem.
-Może dla tego że jeszcze nie zwariowałem przez sławę- mruknął.
-Od jak dawna jesteś sławny?-spytałam.
-Od niecałych dwóch lat. W lipcu mamy rocznicę powstania zespołu, wszystko zaczęło się w x factor- odpowiedział.
-To dziwne że wcześniej o was nie słyszałam chodź jak widać...szleje za wami mnóstwo dziewczyn- odparłam.
-Zdarza się. Zawołaj mnie jak skończysz- wskazał na łazienkę kciukiem- zaprowadzę cię do twojego nowego pokoju.
Przytaknęłam głową, a on ruszył na dół. Weszłam do pomieszczenia i pierwsze co zrobiłam, to spojrzałam w lustro. Moje włosy były lekko przetłuszczone i splątane, a ubrania nie pachniały zachęcająco. Zrzuciłam z siebie ciuch i skrzywiłam się na widok sińców na ciele- pamiątka po ojcu. Weszłam szybko pod prysznic. dzięki boku nie mieli wyłącznie męskich kosmetyków do kąpieli. W końcu umyta i odświeżona założyłam ciuchy Harry'ego i rozczesałam szybko wilgotne włosy. Na koniec wyjęłam z plecaka puder maskujący siniaki i zakryłam te na widoku. Byłam gotowa.
-Harry!-krzyknęłam, stojąc na szczycie schodów.
Błyskawicznie znalazł się obok mnie i wskazał mi całkiem uroczy pokój z ogromnym łóżkiem i balkonem. Podeszłam do łóżka i przejechałam opuszkami palców po satynowej narzucie. Harry cały czas stał w progu i z błąkającym się na jego ustach uśmiechem, obserwował mnie.
-W życiu nie widziałam tak wielkiego łóżka- wyszeptałam.
Zerknęłam w jego stronę. Nie odwracał od mojej osoby wzroku. To zaczęło byś denerwujące.
-Możesz go wypróbować- zaproponował.
-Naprawdę mogę?- upewniłam się.
-Swoje już wypróbowałem- po chwili uderzył się w czoło- o matko...ale to dwuznacznie zabrzmiało...
Zachichotałam i skoczyłam całym ciałem na łóżko. Koszulka lekko się uniosła ukazując siniaki. szybko podciągnęłam ją w dół, mając nadzieję że nic nie zauważył. Spojrzałam w jego stronę, na twarzy miał wymalowany szok.
-Ile masz lat?-spytał cicho.
-17-powiedziałam po dłuższym milczeniu.
-Czy rodzice...długo się bili?-spytał powoli, podchodząc do mnie.
-Ojciec mnie bił. Jestem pół sierotą. Mama nie wytrzymała...zmarła 5 lat temu....
Nie było sensu dłużej tego ukrywać, skoro już widział moje obrażenia. Samo wspomnienie o tym wszystkim sprawiło że zaczęłam płakać, a ciało zaczęło drżeć od łkania. Bez słowa usiadł obok mnie i wziął w ramiona, tuląc.
-Ciii....już po wszystkim. Będzie dobrze-szepnął kojąco, kiedy ja moczyłam mu koszulkę.
Nie wiem ile minęło czasu, ale zaczęłam być bardzo senna. Wciąż w tulona w chłopaka, zamknęłam oczy i odpłynęłam.
Przebudziłam się dopiero kiedy delikatnie położył mnie do łóżka i okrył pościelą. Czułam się tu, obok niego naprawdę bezpiecznie.
-Proszę, zostań ze mną- powiedziałam zaspanym głosem, łapiąc go za nadgarstek.
-Dobrze, ale śpij- odpowiedział siadając na skraju.
Po chwili wahania pocałował mnie delikatnie w czoło i trzymał moją dłoń dopóki nie zasnęłam, już się nie przebudzając.
____________________________________________
Przepraszam za błędy. Proszę was o komentarze! to naprawdę motywujące :) dziękuję za ponad 15 000 wejść:D Jeżeli chcecie być informowani, zostawcie w komentarzu twitter:)
pozdrawiam:
Hayne'owa (:
czwartek, 16 stycznia 2014
Harry&Jasmine I
Wystraszona podskoczyłam, kiedy ktoś szarpnął mnie za ramię, wyrywając ze snu. Okazało się iż to kierowca autobusu.
-Pani wybaczy, ale to już ostatni przystanek. Musi pani wysiąść.-powiedział uprzejmie.
-Dziękuję, już się zbieram- powiedziałam lekko zaspana.
Sięgnęłam po plecak i wstałam, kierując się do wyjścia. kierowca już wrócił na swoje miejsce, otwierając automatycznie drzwi. posyłając mu ostatni uśmiech, wyszłam na zewnątrz, na zimne poranne powietrze. Słońce dopiero co wschodziło.
Autobus odjechał skręcając w jedną z ulic, a ja kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem. Okryłam się szczelniej płaszczem.
-Mogłam się bardziej przykładać do geografii- mruknęłam do siebie.
Rozejrzałam się do o koła, niedaleko zauważyłam par. Ruszyłam w tamtą stronę i usiadłam na niej pod wielkim drzewem. Podciągnęłam kolana pod brodę i siedziałam tak, obserwując jak z minuty na minutę ścieżki zapełniają ludzie. W końcu poczułam głód i postanowiłam iść do jakieś knajpy lub baru na śniadanie.
Zajrzałam do całkiem miłej knajpki i usiadłam w najdalszym kącie, czekając na jednego z kelnerów. W końcu podeszła do mnie brunetka w białym fartuchu z logo knajpy.ubrane miała rurki i buty na wysokim obcasie.
-Witam w Nados.Co sobie pani życzy?- spytała podając mi menu.
Kiedy wybrałam kurczaka z papryczką piri piri i frytkami, do restauracji weszła piątka chłopaków (całkiem przystojnych) i usiedli dwa stoliki ode mnie. Byli modnie ubrani, radośni,głośni i żartowali między sobą. W śród nich był farbowany blondyn, ciemny naturalny blondyn, mulat, szatyn i chłopak z burzą loków na głowie.
Wygodnie rozsiadłam się na stołku, obserwując ich. W ogóle nie zwracali na mnie uwagi, byli bardzo zajęci sobą. Zajęli szybo zamówienie i zajęli się rozmową.
Kelnerka przyniosła moje zamówienie, ściągając na mnie uwagę farbowanego blondyna.
-Dziękuje-bąknęłam i wzięłam się za jedzenie.
Czułam się nie swojo bo wciąż czułam na sobie wzrok tamtego chłopaka. Spojrzałam na niego. Szeptał coś lokowatemu na ucho. On również na mnie zerknął.
Ludzie to już nie można w spokoju zjeść śniadania? Moja wina że to danie jest takie duże a ja taka drobna?
Zjadłam jak najszybciej i odstawiłam puste naczynia na bok, szukając w plecaku kasy. Wyciągałam już prawie wszystkie rzeczy (a nie było ich naprawdę wiele), a porponetki brak....
-Niech to szlak!-mruknęłam od nosem.
Ktoś musiał mnie okraść podczas gdy spałam w autobusie. I co teraz? Jak ja mam za to wszytko zapłacić? Wrzuciłam wszystko z powrotem do plecaka i schowałam twarz w dłoniach. Ekstra! Zero kasy, brak noclegu i czego kolwiek od czego mogłabym zacząć...
-Przepraszam, coś się stało?
Podniosłam wzrok do góry, zdziwiona. Przy moim stoliku stał lokowaty chłopak, a reszta jego kumpli nas obserwowała. O matko, jaki wstyd!
-Nie, nic. Ale dziękuję- skłamałam, sztucznie się uśmiechając.
Podążył za moim wzrokiem na swoich kolegów i zgromił ich spojrzeniem. Odwrócili się do siebie i udali że rozmawiają na jakiś ciekawy temat, zerkając co jakiś czas w naszą stronę.
-Mogę usiąść?-uśmiechnął się uroczo pokazując dołeczki w policzkach.
-Jasne-mruknęłam zrezygnowania.
-Jednak coś się stało- odezwał się znowu siadając obok mnie.
-Ugh...no dobra okradli mnie i nie mam czym zapłacić za śniadanie- warknęłam spuszczając zawstydzona wzrok.
-To faktycznie masz problem- odparł po czym zaproponował-zapłacę za ciebie.
-Co...?Nie!-zawołałam stanowczo.
-Dlaczego?-spytał.
-Bo nawet się nie znamy. Nie chcę mieć długu u nieznajomego- spojrzałam prosto w jego głęboką zieleń oczu.
-Ale ja nalegam- rzekł skanując uważnie moją twarz tęczówkami.
-Ale...-urwałam.
Do mojego stolika podeszłą kelnerka z rachunkiem.
-Ja zapłacę-odparł chłopak i zanim zdąrzyłam zareagować, wyciągnął portfel.
Zatkało mnie trochę na widok tylu kasy, którą miał w portfelu. Szybko otrząsnęłam się.
-Ej! To nie było fair!- spojrzałam na niego z wyrzutem a on uśmiechnął się zawadiacko-zresztą...jak masz na imię?
-Harry- odparł niepewnie, marszcząc czoło w zamyśleniu- a ty?
-Jasmine.
-Nie wydajesz się tutejsza-zauważył.
-Strzeliłeś w dziesiątkę- odpowiedziałam-jestem z małego miasteczka z nad morza.-dodałam.
-Więc, co tu robisz sama?
-Pff...a coś ty taki ciekawski?-odpowiedziałam pytaniem.
Chwyciłam plecak i wstałam, ale chwycił mnie za nadgarstek.
-Uraziłem cię?- spytał niepewnie.
-Nie, po prostu muszę już iść-rzuciłam na odczepnego i oswobodziłam się z jego uścisku.
Po chwili wyszłam z Nados. Ledwo zrobiłam kilka kroków, poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłam się. To znowu był ON.
-Czy ty nigdy nie dajesz za wygraną?Tak?
Pokręcił przecząco głową.
-To cię rozczaruję-stwierdziłam.
-Dlaczego?
-A czemu akurat ja?
Wzruszył ramionami.
-Nawet nie umiesz konkretnie odpowiedzieć.-wywróciłam oczami.
-Chciałbym cię bliżej poznać- nie dał za wygraną.
-I?
-Podobasz mi się- odparł już mniej pewny siebie.
-aha-skwitowałam
Już miałam odejść kiedy spytał cicho i nieśmiało:
-Dasz mi swój numer?
-Nie mam telefonu- powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Twoi rodzice nie wiedzą że tu jesteś- to bardziej było stwierdzenie niż pytanie.
Nie odpowiedziałam, tylko porostu, nie oglądając się za siebie, uciekłam.
Skąd do cholery się domyślił?
Po minięciu kilku przecznic, zatrzymałam się przy starej fontannie łapiąc oddech. Usiadłam na marmurze i zaczęłam płakać z bezsilności. Wszystko się pochrzaniło. I co teraz ze mną będzie?
_______________________________________________
No więc pierwszy rozdział za nami...
Było by mi nie zmiernie miło jak by były jakieś komentarze:) przepraszam za wszystie błędy -,-
Jeżeli chcesz być informowana/informowany zostaw w komentarzu swój twitter :)
więc do następnego!
Jeden komentarz = więcej motywacji do tworzenia
pozdrawiam:
Hayne'owa <3 p="">
-Pani wybaczy, ale to już ostatni przystanek. Musi pani wysiąść.-powiedział uprzejmie.
-Dziękuję, już się zbieram- powiedziałam lekko zaspana.
Sięgnęłam po plecak i wstałam, kierując się do wyjścia. kierowca już wrócił na swoje miejsce, otwierając automatycznie drzwi. posyłając mu ostatni uśmiech, wyszłam na zewnątrz, na zimne poranne powietrze. Słońce dopiero co wschodziło.
Autobus odjechał skręcając w jedną z ulic, a ja kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem. Okryłam się szczelniej płaszczem.
-Mogłam się bardziej przykładać do geografii- mruknęłam do siebie.
Rozejrzałam się do o koła, niedaleko zauważyłam par. Ruszyłam w tamtą stronę i usiadłam na niej pod wielkim drzewem. Podciągnęłam kolana pod brodę i siedziałam tak, obserwując jak z minuty na minutę ścieżki zapełniają ludzie. W końcu poczułam głód i postanowiłam iść do jakieś knajpy lub baru na śniadanie.
Zajrzałam do całkiem miłej knajpki i usiadłam w najdalszym kącie, czekając na jednego z kelnerów. W końcu podeszła do mnie brunetka w białym fartuchu z logo knajpy.ubrane miała rurki i buty na wysokim obcasie.
-Witam w Nados.Co sobie pani życzy?- spytała podając mi menu.
Kiedy wybrałam kurczaka z papryczką piri piri i frytkami, do restauracji weszła piątka chłopaków (całkiem przystojnych) i usiedli dwa stoliki ode mnie. Byli modnie ubrani, radośni,głośni i żartowali między sobą. W śród nich był farbowany blondyn, ciemny naturalny blondyn, mulat, szatyn i chłopak z burzą loków na głowie.
Wygodnie rozsiadłam się na stołku, obserwując ich. W ogóle nie zwracali na mnie uwagi, byli bardzo zajęci sobą. Zajęli szybo zamówienie i zajęli się rozmową.
Kelnerka przyniosła moje zamówienie, ściągając na mnie uwagę farbowanego blondyna.
-Dziękuje-bąknęłam i wzięłam się za jedzenie.
Czułam się nie swojo bo wciąż czułam na sobie wzrok tamtego chłopaka. Spojrzałam na niego. Szeptał coś lokowatemu na ucho. On również na mnie zerknął.
Ludzie to już nie można w spokoju zjeść śniadania? Moja wina że to danie jest takie duże a ja taka drobna?
Zjadłam jak najszybciej i odstawiłam puste naczynia na bok, szukając w plecaku kasy. Wyciągałam już prawie wszystkie rzeczy (a nie było ich naprawdę wiele), a porponetki brak....
-Niech to szlak!-mruknęłam od nosem.
Ktoś musiał mnie okraść podczas gdy spałam w autobusie. I co teraz? Jak ja mam za to wszytko zapłacić? Wrzuciłam wszystko z powrotem do plecaka i schowałam twarz w dłoniach. Ekstra! Zero kasy, brak noclegu i czego kolwiek od czego mogłabym zacząć...
-Przepraszam, coś się stało?
Podniosłam wzrok do góry, zdziwiona. Przy moim stoliku stał lokowaty chłopak, a reszta jego kumpli nas obserwowała. O matko, jaki wstyd!
-Nie, nic. Ale dziękuję- skłamałam, sztucznie się uśmiechając.
Podążył za moim wzrokiem na swoich kolegów i zgromił ich spojrzeniem. Odwrócili się do siebie i udali że rozmawiają na jakiś ciekawy temat, zerkając co jakiś czas w naszą stronę.
-Mogę usiąść?-uśmiechnął się uroczo pokazując dołeczki w policzkach.
-Jasne-mruknęłam zrezygnowania.
-Jednak coś się stało- odezwał się znowu siadając obok mnie.
-Ugh...no dobra okradli mnie i nie mam czym zapłacić za śniadanie- warknęłam spuszczając zawstydzona wzrok.
-To faktycznie masz problem- odparł po czym zaproponował-zapłacę za ciebie.
-Co...?Nie!-zawołałam stanowczo.
-Dlaczego?-spytał.
-Bo nawet się nie znamy. Nie chcę mieć długu u nieznajomego- spojrzałam prosto w jego głęboką zieleń oczu.
-Ale ja nalegam- rzekł skanując uważnie moją twarz tęczówkami.
-Ale...-urwałam.
Do mojego stolika podeszłą kelnerka z rachunkiem.
-Ja zapłacę-odparł chłopak i zanim zdąrzyłam zareagować, wyciągnął portfel.
Zatkało mnie trochę na widok tylu kasy, którą miał w portfelu. Szybko otrząsnęłam się.
-Ej! To nie było fair!- spojrzałam na niego z wyrzutem a on uśmiechnął się zawadiacko-zresztą...jak masz na imię?
-Harry- odparł niepewnie, marszcząc czoło w zamyśleniu- a ty?
-Jasmine.
-Nie wydajesz się tutejsza-zauważył.
-Strzeliłeś w dziesiątkę- odpowiedziałam-jestem z małego miasteczka z nad morza.-dodałam.
-Więc, co tu robisz sama?
-Pff...a coś ty taki ciekawski?-odpowiedziałam pytaniem.
Chwyciłam plecak i wstałam, ale chwycił mnie za nadgarstek.
-Uraziłem cię?- spytał niepewnie.
-Nie, po prostu muszę już iść-rzuciłam na odczepnego i oswobodziłam się z jego uścisku.
Po chwili wyszłam z Nados. Ledwo zrobiłam kilka kroków, poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłam się. To znowu był ON.
-Czy ty nigdy nie dajesz za wygraną?Tak?
Pokręcił przecząco głową.
-To cię rozczaruję-stwierdziłam.
-Dlaczego?
-A czemu akurat ja?
Wzruszył ramionami.
-Nawet nie umiesz konkretnie odpowiedzieć.-wywróciłam oczami.
-Chciałbym cię bliżej poznać- nie dał za wygraną.
-I?
-Podobasz mi się- odparł już mniej pewny siebie.
-aha-skwitowałam
Już miałam odejść kiedy spytał cicho i nieśmiało:
-Dasz mi swój numer?
-Nie mam telefonu- powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Twoi rodzice nie wiedzą że tu jesteś- to bardziej było stwierdzenie niż pytanie.
Nie odpowiedziałam, tylko porostu, nie oglądając się za siebie, uciekłam.
Skąd do cholery się domyślił?
Po minięciu kilku przecznic, zatrzymałam się przy starej fontannie łapiąc oddech. Usiadłam na marmurze i zaczęłam płakać z bezsilności. Wszystko się pochrzaniło. I co teraz ze mną będzie?
_______________________________________________
No więc pierwszy rozdział za nami...
Było by mi nie zmiernie miło jak by były jakieś komentarze:) przepraszam za wszystie błędy -,-
Jeżeli chcesz być informowana/informowany zostaw w komentarzu swój twitter :)
więc do następnego!
Jeden komentarz = więcej motywacji do tworzenia
pozdrawiam:
Hayne'owa <3 p="">
środa, 1 stycznia 2014
Harry & Jasmine Prolog
Znów krzyki i przemoc, spotęgowana aloholem. Ponosił za to odpowiedzialność mój ojciec.
Jestem pół sierotą od pięciu lat, mama nie wytrzymała psychicznie. Popełniła samobójstwo.
Mam na imię Jasmine. Mam dwie młodsze siostry które również przeżywają to piekło. Ja obrywam najczęściej bo jestem najstarsza i zostaję obwiniana za błędy których nie opęłniam. A gdy nie ma się już do czegoś doczepić, ojciec wynajduje byle błachostkę.
Dziś również mnie uderzył bo miał taką zachciankę.
Siedziałam cicho w szafie, wschłuchując się w otoczenie. To już jest koniec. Uciekam. Sama. W nocy.
Nie chcę zostawiać samych sióstr z tym agresywnym bydlakiem, ale muszę. Wrócę gdy tylko się ustatkuję i zabiore je z tego domu.
Po cichu pakuję do plecaka najotrzebniejsze rzeszy i czekam.
Kilka godzin...
Minut...
Już czas, Idę.
Serce tłucze mi się w piersi, ręce trzęsą ze strachu przed nieznanym.
Wybiegam na zewnątrz domu, a za mną biegnie ojciec, ledwo nadążając i żucając w moją stronę obelgi. Bięgnę dalej, mijając kolejne ulice Newhaven, ojciec ginie w ciemności.
Wchodzę do pierwszego autobusu na dworcu i płacę za bilet. Okazuje się że jadę do Londynu. Przede mną otwierają się możliwości jakich nigdy nie miałam.
Rozpoczynam nowy rozdział życia. Samotna łza wolności spływa po moim policzku.
Witaj nowy świecie, nadchodzę...
_____________________________________________
Jak wam się podoba początek? Mam nadzieję że niec was zaciekawiłam:) czekam na opinie w komentarzach! Jeżeli chcesz być informowany o rozdziałach, zostaw w komentarzu swój twitter'owy nick ;)
pozdrawiam:
Hayne'owa
Harry & Jasmine Bohaterowie
Akcja rozgrywa się od maja 2012
Harry. Ma 18 lat i jest najsławniejszym wokalistą zespołu One Direction. Ma wielkie serce, to co piszą o nim media to zwykłe bzdury.
Jessie. ma 15 lat i jest siostrą Jasmine. Jest bardzo ciekawska świata, rozgadana i jest fanką 1D. Gdy Jas chwilowo wyjeżdża, robi wszystko co się da by Diana była bezpieczna.
Niall. Ma 18 lat. Wokalista zespołu 1D. Bardzo wrażliwy i uczuciowy, głośny i zanim go zobaczysz najpierw usłyszysz jego zaraźliwy śmiech.
Diana. ma 12 lat. Jest siostrą Jasmine i Jessie. Jest cicha i nieśmiała, lekko zamknięta w sobie. życie nauczyło ją wiele, aby stała się nieufna.
Zayn. ma 19 lat. Jest wokalistą zespołu 1D. Na pierwszy rzut oka wydaje się cichy i nieco stojący na uboczu, a wrzeczywistości wśród znajomych jest całkiem innną osobą.
Eleanor. Ma 20 lat. Jest zaochana o uszy w swoim chłopaku Louis'ie Tomlinson'ie. Łatwo ją zawstydzić, jest miła i otwarta.
Liam. Ma 18 lat. Wokalista 1D.Stara się jakoś ogarnąć swoich kolegów z zespołu, ale w rzeczywistości mu się to nie udaje. Sam zaczyna z nimi szaleć zapominając o konsekwęcjach.
Perrie. Ma 19 lat. Jest wokalistką Little Mix. Gdzie kolwiek się pojawi, tam przesyła pozytywną energię. Jest dziewczyną Zayn'a.
Louis. wokalista zespołu 1D. Jego w zupęłności nie ogarniesz. Niby ma 20 lat, a ma najgłupsze pomysły Jednak czasami potrafi być poważny jak nikt. uwielbia zaskakiwać swoją ukochaną Eleanor i chronić ją jak może.
Danielle. Ma 24 lat. Jest niezwykle utalentowaną tancerką, dzięki czemu tańczy na różnych ważnych imprezach również i w teledyskach niejednych sław jak Jessie J. Tylko ona potrafi zapanować nad Liam'em.
_______________________________________________________
Hello! przybywam do was z nowym opowiadaniem! mam nadzieje że spodoba się wam równie mocno. Nieststy w tym opowiadaniu nie ma Larry'ego na potrzeby opowiadania. Miłego czytania!
pozdrawiam:
Hayne'owa
czwartek, 28 listopada 2013
Ziall- Epilog
(kliknijcie najpierw tu)
" Do Zayn'a Malik'a od Niall'a Horan'a "
Kiedy poprosiłeś mnie żebym zawołał wszystkich do twojej sali, zacząłem przeczuwać że to już koniec. Moje obawy potwierdziły się kiedy zacząłeś mówić jak bardzo nas wszystkich kochasz...i ten piękny ostatni słaby uśmiech, skierowany tylko dla mnie. Z moich oczu wytrysnęła fontanna łez. To były ostatnie minuty twojego życia...ten fakt uderzył we mnie z dwojoną siłą. Przed oczami zobaczyłem wszystkie piękne chwile z tobą, wspólny smutek i zmartwienia.Każde wygłupy i radości. Każde bezsensowne małe kłótnie i to jak się słodko złościłeś za bałagan jaki zrobiłem. Nasze wspólne upojne noce i każde, nawet najdrobniejsze pocałunki.
-Na zawsze zostaniesz w moim sercu- wydusiłem całując się po raz ostatni w suche, spękane usta.
I odszedłeś...zabierając ze sobą część mnie.
Poczułem napełniającą mnie pustkę i rozpacz.
Otępiały patrzyłem jak twoja matka w histerii chwyta cię za koszulę szpitalną i szarpie twoim ciałem, jak by chciała wykrzesać z ciebie jeszcze jakieś tchnienie życia. Liam i Lou, też nie powstrzymując łez, zaczęli odciągać ją od ciebie, próbując jakoś uspokoić.
Siedziałem tak na krześle i wpatrywałem się wciąż w twoją nieruchomą twarz. delikatnie dotknąłem policzka i przejechałem po nim. Nie wiem ile minęło czasu. Twoi rodzice, Liam i Louis już wyszli. Zostałem tylko ja, TY i Harry.Dotarło do mnie w końcu że już cię nie ma. Zacząłem krzyczeć żebyś wrócił,, Hazz próbował mnie też jakoś uspokoić. A później wszedł personel i zajęli się twoim ciałem, prosząc abyśmy wyszli. Hazz zmusił mnie do wstania i wyprowadził mnie. Już nie płakałem. Loczka przerażało to jaki byłem spokojny...może przez to że już nie kontaktowałem, nie potrafiłem na nikogo spojrzeć. Postanowili zawieść mnie do domu.
Lou zabrał twoje rzeczy ze szpitala w torbie i zaniósł do twojego pokoju, coś do mnie mówiąc. Nie potrafiłem go zrozumieć...a może nie chciałem?
Skuliłem się na kanapie w salonie i zacząłem się gapić bezmyślnie w czarny ekran telewizora, zciskając w dłoni kopertę...od ciebie. Prosiłeś abym ją przeczytał po tym jak już cię tu nie będzie. Ale na razie nie byłem w stanie tego zrobić.
Razem ze mną w salonie usiedli chłopcy. Spędziliśmy tak całe popołudnie i wieczór w ciszy, by uczcić ciebie.
[trzy dni później]
Na twoim pogrzebie, jako ostatni odszedłem od twojego grobu. Przez całą ceremonię, Liam otaczał mnie ramieniem, lekko przytulając. Było mi ciężko i chyba to ja najbardziej widocznie byłem przybity z naszej czwórki. Bardzo się o mnie troszczyli kiedy...umarłeś. Byli naprawdę kochani. Mówiłem ci że Li ze mną zamieszkał? Nie chciał żebym został sam.
Kiedy wróciliśmy do domu, poszedłem do mojej sypialni i na szafce nocnej zobaczyłem twój list. Jeszcze do dzisiaj nie otwarty. Z drżącymi rękami rozdarłem kopertę i zacząłem czytać.
To był testament i napisałeś tam kila próśb.
Jedną już znałem, chciałeś żeby kontynuować karierę One Direction. Póki co zrobimy sobie długą przerwę i jeszcze nie wiemy kiedy wrócimy znów do pracy...ale wrócimy na pewno. Będziemy śpiewać-dla ciebie i fanów. Modest chciał nam znaleźć piątego nowego członka. Nie zgodziliśmy się. Postawiłem się im w imieniu nas wszystkich. Będzie tylko nas czterech. I wiesz co? Chyba przejąłem twoją rolę Badboy'a. To teraz ja załatwiam wszystko z Magmentem. Jeżeli nam się coś nie podoba to ja mówię im to w twarz i uparcie dążę do tego żeby było po naszemu. Wiesz że twój pogrzeb chcieli zrobić po cichu? Nie pozwoliłem na to żeby fani i inni którzy tak bardzo ci byli wdzięczni i cię kochali, nie mogli wziąść udziału w twoim pożegnaniu. Powinieneś mieć przyzwoity pogrzeb, bo byłeś wspaniałym człowiekiem i pokazałeś że bycie sławnym i bogatym to wcale nie oznacza że trzeba być nadętym, nie pomagać i uważać się za o wiele lepszego od innych. Obaliłeś ten mit.
I byłbym zapomniał...twoja "opowieść" jak prosiłeś, zaniosłem do drukarni. powinna już wyjść za cztery miesiące.
[trzy tygodnie później]
Twoje rzeczy zostały wystawione na licytację i pieniądze z tego poszły, jak sobie życzyłeś, na cele charytatywne dla ubogich ludzi w afryce i chore dzieci na całym świecie. Zostawiłem sobie kilka twoich rzeczy na pamiątkę...nie jesteś zły?
Twoje pieniądze daliśmy na fundację dla tych chorych dzieci, którymi jakiś czas się opiekowałeś i daliśmy też trochę na studia dla twoich młodszych sióstr.
Larry ujawnili się i Modest dał im spokój ze względu na twoją wcześniejszą interwencję.
Staram się i powoli wracam do codzienności. Chłopcy też. Fani udzielają nam niesamowitego wsparcia.
Będę silny. Tak silny jak ty byłeś do końca.
Gdy będziesz patrzył na nasz zespół, fanów, ludzi których kochałeś-będziesz dumny jak nigdy. Wierzę w to.
______________________________________________________
Przybywam do was z Epilogiem! Dziękuję za wszystkie komcie do tych czas i za tyle wejść *.*
Jak wam się podoba Midnight Memories? dla mnie jest boska*.*
Jak wspominałam wcześniej nowe opowiadanie o Harry'm i Jasmine pojawi się w styczniu bo wcześniej nie mam czasu. Cukiernia, święta, przyjaciele i zespół w którym śpiewam...mam nadzieje że rozumiecie. Bay!
Pozdrawiam :
Hayne'owa
" Do Zayn'a Malik'a od Niall'a Horan'a "
Kiedy poprosiłeś mnie żebym zawołał wszystkich do twojej sali, zacząłem przeczuwać że to już koniec. Moje obawy potwierdziły się kiedy zacząłeś mówić jak bardzo nas wszystkich kochasz...i ten piękny ostatni słaby uśmiech, skierowany tylko dla mnie. Z moich oczu wytrysnęła fontanna łez. To były ostatnie minuty twojego życia...ten fakt uderzył we mnie z dwojoną siłą. Przed oczami zobaczyłem wszystkie piękne chwile z tobą, wspólny smutek i zmartwienia.Każde wygłupy i radości. Każde bezsensowne małe kłótnie i to jak się słodko złościłeś za bałagan jaki zrobiłem. Nasze wspólne upojne noce i każde, nawet najdrobniejsze pocałunki.
-Na zawsze zostaniesz w moim sercu- wydusiłem całując się po raz ostatni w suche, spękane usta.
I odszedłeś...zabierając ze sobą część mnie.
Poczułem napełniającą mnie pustkę i rozpacz.
Otępiały patrzyłem jak twoja matka w histerii chwyta cię za koszulę szpitalną i szarpie twoim ciałem, jak by chciała wykrzesać z ciebie jeszcze jakieś tchnienie życia. Liam i Lou, też nie powstrzymując łez, zaczęli odciągać ją od ciebie, próbując jakoś uspokoić.
Siedziałem tak na krześle i wpatrywałem się wciąż w twoją nieruchomą twarz. delikatnie dotknąłem policzka i przejechałem po nim. Nie wiem ile minęło czasu. Twoi rodzice, Liam i Louis już wyszli. Zostałem tylko ja, TY i Harry.Dotarło do mnie w końcu że już cię nie ma. Zacząłem krzyczeć żebyś wrócił,, Hazz próbował mnie też jakoś uspokoić. A później wszedł personel i zajęli się twoim ciałem, prosząc abyśmy wyszli. Hazz zmusił mnie do wstania i wyprowadził mnie. Już nie płakałem. Loczka przerażało to jaki byłem spokojny...może przez to że już nie kontaktowałem, nie potrafiłem na nikogo spojrzeć. Postanowili zawieść mnie do domu.
Lou zabrał twoje rzeczy ze szpitala w torbie i zaniósł do twojego pokoju, coś do mnie mówiąc. Nie potrafiłem go zrozumieć...a może nie chciałem?
Skuliłem się na kanapie w salonie i zacząłem się gapić bezmyślnie w czarny ekran telewizora, zciskając w dłoni kopertę...od ciebie. Prosiłeś abym ją przeczytał po tym jak już cię tu nie będzie. Ale na razie nie byłem w stanie tego zrobić.
Razem ze mną w salonie usiedli chłopcy. Spędziliśmy tak całe popołudnie i wieczór w ciszy, by uczcić ciebie.
[trzy dni później]
Na twoim pogrzebie, jako ostatni odszedłem od twojego grobu. Przez całą ceremonię, Liam otaczał mnie ramieniem, lekko przytulając. Było mi ciężko i chyba to ja najbardziej widocznie byłem przybity z naszej czwórki. Bardzo się o mnie troszczyli kiedy...umarłeś. Byli naprawdę kochani. Mówiłem ci że Li ze mną zamieszkał? Nie chciał żebym został sam.
Kiedy wróciliśmy do domu, poszedłem do mojej sypialni i na szafce nocnej zobaczyłem twój list. Jeszcze do dzisiaj nie otwarty. Z drżącymi rękami rozdarłem kopertę i zacząłem czytać.
To był testament i napisałeś tam kila próśb.
Jedną już znałem, chciałeś żeby kontynuować karierę One Direction. Póki co zrobimy sobie długą przerwę i jeszcze nie wiemy kiedy wrócimy znów do pracy...ale wrócimy na pewno. Będziemy śpiewać-dla ciebie i fanów. Modest chciał nam znaleźć piątego nowego członka. Nie zgodziliśmy się. Postawiłem się im w imieniu nas wszystkich. Będzie tylko nas czterech. I wiesz co? Chyba przejąłem twoją rolę Badboy'a. To teraz ja załatwiam wszystko z Magmentem. Jeżeli nam się coś nie podoba to ja mówię im to w twarz i uparcie dążę do tego żeby było po naszemu. Wiesz że twój pogrzeb chcieli zrobić po cichu? Nie pozwoliłem na to żeby fani i inni którzy tak bardzo ci byli wdzięczni i cię kochali, nie mogli wziąść udziału w twoim pożegnaniu. Powinieneś mieć przyzwoity pogrzeb, bo byłeś wspaniałym człowiekiem i pokazałeś że bycie sławnym i bogatym to wcale nie oznacza że trzeba być nadętym, nie pomagać i uważać się za o wiele lepszego od innych. Obaliłeś ten mit.
I byłbym zapomniał...twoja "opowieść" jak prosiłeś, zaniosłem do drukarni. powinna już wyjść za cztery miesiące.
[trzy tygodnie później]
Twoje rzeczy zostały wystawione na licytację i pieniądze z tego poszły, jak sobie życzyłeś, na cele charytatywne dla ubogich ludzi w afryce i chore dzieci na całym świecie. Zostawiłem sobie kilka twoich rzeczy na pamiątkę...nie jesteś zły?
Twoje pieniądze daliśmy na fundację dla tych chorych dzieci, którymi jakiś czas się opiekowałeś i daliśmy też trochę na studia dla twoich młodszych sióstr.
Larry ujawnili się i Modest dał im spokój ze względu na twoją wcześniejszą interwencję.
Staram się i powoli wracam do codzienności. Chłopcy też. Fani udzielają nam niesamowitego wsparcia.
Będę silny. Tak silny jak ty byłeś do końca.
Gdy będziesz patrzył na nasz zespół, fanów, ludzi których kochałeś-będziesz dumny jak nigdy. Wierzę w to.
______________________________________________________
Przybywam do was z Epilogiem! Dziękuję za wszystkie komcie do tych czas i za tyle wejść *.*
Jak wam się podoba Midnight Memories? dla mnie jest boska*.*
Jak wspominałam wcześniej nowe opowiadanie o Harry'm i Jasmine pojawi się w styczniu bo wcześniej nie mam czasu. Cukiernia, święta, przyjaciele i zespół w którym śpiewam...mam nadzieje że rozumiecie. Bay!
Pozdrawiam :
Hayne'owa
piątek, 22 listopada 2013
Ziall- Rozdział XII
[5 dni później]
Zrobiłem miejsce na moim łóżku szpitalnym, patrząc jak Harry montuje laptopa z kamerką i mikrofonem na swoich kolanach, siadając z mojej lewej strony.żył się Nialler opierając się plecami o moją klatkę piersiową, a ja objąłem go ramionami, całując w policzek. Liam usiadł po mojej prawej stronie, a Lou wszedł na poduszkę i siedział wyżej za nami.
-Gotowi?- upewnił się Harry.
Przytaknęliśmy i loczek uruchomił twitcam'a. przyciągnąłem bliżej siebie blondyna, kładąc mu głowę na ramię, tak że nasze policzki się stykały.
-Witamy wszystkich!- zawołaliśmy równocześnie, machając do kamerki.
Licznik wskazywał na rekordową liczbę fanów. Uśmiechnąłem się szeroko, czytając wiadomości.
-Zayn Niall, dacie sobie buzi?- zachichotał Lou.
-Nie sądzę żeby nasze czułości były na pokaz- wystawiłem mu język.
-Ale fani tak bardzo proszą- dodał Li.
Trąciłem nosem policzek irlandczyka, a on uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Co nam szkodzi- mruknął mi do ucha.
Wywróciłem oczami i dałem się pocałować Niall'owi prosto w usta, przymykając oczy i czując przyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Na koniec, potarłem nosem o jego nos.
-Twierdzą że wyglądacie słodko- zachichotał Harry.
-Dzięki- mruknął Nialler, rumieniąc się.
-Uwielbiam jak się rumienisz- wyszeptałem mu do ucha na co jeszcze bardziej spalił buraka.
Zachichotałem, wtykając nos w zgłębienie jego szyi.
-Dobra koniec tych czułości- odezwał się Liam.
-A wiecie że Louis was podpuścił i nie było żadnej prośby o pocałunek?- wyszczerzył się Hazza.
Lou trzepnął go w głowę żeby siedział cicho, ale loczek mu oddał i zaczęli się bić na żarty i ciągnąć za włosy. Laptop niebezpiecznie zachwiał się.
-Nialler! łap laptop!- zawołałem.
Irlandczyk bez wahania złapał szybko sprzęt w ostatniej chwili. Harry spadł z łóżka z głośnym jękiem.
-I co się szczerzycie?-warknął w naszą stronę, wstając z podłogi.
Tommo uśmiechnął się niewinnie sprawiając, że w policzkach lokowatego na nowo pojawiły się dołeczki.
Do sali weszła pielęgniarka. Odchrząknąłem znacząco poprawiając się na łóżku. Pielęgniarka zgromiła nas wzrokiem.
-To łóżko jest przeznaczone tylko dla pacjenta!- ochrzaniła nas.
-Pani odpuści ten jeden raz...robię dla fanów ostatniego twitcam'a- uśmiechnąłem się smutno.
-No dobra, ale tylko ten jedyny raz- zgodziła się. chłopcy przepraszam was na chwilę, muszę zmienić kroplówkę i morfinę.
-Ok- westchnąłem i podałem jej dłoń z motylkiem.
Podpięła mi do ręki odpowiednie kabelki i wyszła.
-Jak widzicie nie najlepiej ze mną. Ale przynajmniej wszystko mam pozałatwiane.- odezwałem się- dzięki że mogłem śpiewać i tworzyć dla tak wspaniałych fanów jak wy. To były moje najlepsze 2 lata i 9 miesięcy w życiu. Robiłem rzeczy o których nawet nie śniłem. Kocham was. Każdego i każdą z osobna.
-Zayn, jak ci się podobał album od fanów?- spytał Niall.
-To jak to oglądałem i czytałem...jesteście niesamowici- uśmiechnąłem się.
-Aż się poryczał ze wzruszenia- wyparował Harry.
-Nieprawda!- zawołałem zażenowany.
-Mam to nawet nagrane- zachichotał Louis.
Odwróciłem się do niego posyłając mu mordercze spojrzenie i patrzyłem jak wymachuje zadowolony z siebie telefonem.
-Radzę ci to skasować- warknąłem.
-Czyli jednak się przyznał!- zawołał Liam który chwilę później został zrzucony przeze mnie na podłogę.
-Ale się Malik wkurzył- zachichotał Hazza.
-Spokój! Rozumiem że fanki były by w niebo wzięte, gdybyście się zaczęli lać, ale weźcie się ogarnijcie- zachichotał blondyn, czochrając włosy loczkowi.
Ten w odwecie chciał go dźgnąć w żebra, ale osłoniłem go
-Łapy przy sobie- pokazałem mu język.
-Zakochana para! Ziall to niedotykalska para!- zaczęli nagle śpiewać Liam i Lou, a po chwili dołączył do nich Harry. Wywróciłem oczami i z powrotem położyłem Niall'owi głowę na ramieniu, czytając tweety.
Lecz mój spokój nie trwał długo, bo zacząłem mieć rewolucje w brzuchu.
-Cholera...- jęknąłem opadając na poduszki.
-Co jest?- spytał niepewnie Liam.
-Nie dobrze mi- wydusiłem.
Payne wstał gwałtownie, wyciągając z pod łóżka czysty pojemnik na wymiociny, a Niall podał laptop Styles'owi, odwracając się do mnie przodem. Ja sam się nachyliłem nad pojemnikiem i jak ostatnio, zwymiotowałem. Tylko że tym razem pojawiła się...krew.
-Kurwa! Louis! Biegnij po lekarza!- zawołał Li, a ja znów zwymiotowałem.
Lou jak burza wypadł z sali. Położyłem się z powrotem na łóżku zamykając oczy.
-Przykro mi ale to koniec twitcam'a. Damy znać jak wszystko wróci do normy- usłyszałem Harry'ego, a później cichy trzask zamykanego laptopa.
Nagle poczułem potężny ból brzucha. Zwinąłem się i zacząłem ostatkiem sił krzyczeć. a później zemdlałem...
[3 dni później]
Było ze mną o wiele gorzej. Z ledwością piszę dalej. Jestem bardzo słaby, ręce mi się trzęsą, ale nie czuję żadnego bólu. Podobno miałem drgawki i takie tam oraz otarłem się znów o śmierć. Ale dlaczego umieranie tak długo trwa? Miałem już dość.
Niall praktycznie w ogóle nie wychodzi z mojej sali. Widzę jak bardzo przeżywa to co się ze mną dzieje, ale nie mówi o tym na głos. Poświęca mi każdą chwilę, opiekuje się mną jak tylko może. Teraz akurat wyszedł po coś do jedzenie, zostawiając mnie samego. Chłopcy też wiele godzin ze mną siedzą i widzą jak się męczę. Cholera. Ja naprawdę nie chcę żeby widzieli jak cierpię.
-Jestem!- powiedział blondyn zamykając za sobą drzwi.
-Wesz...zastanawiam się ile jeszcze wytrzymasz ze mną- uśmiechnąłem się.
-Będę aż do końca- odpowiedział.
Położył na półkę opakowania z chińszczyzną (ciekawe jak przekupił personel?) i pochylił się całując mnie czule w usta. Mimo że byłem słaby, oddałem pocałunek chwytając go za kark. Usiadł na skraju lóżka, a nasz pocałunek przeszedł w bardziej zachłanny i namiętny. Nagle rozległo się ciche chrząknięcie. Nialler odskoczył ode mnie jak oparzony. Przed nami stała pielęgniarka. Oboje spaliliśmy buraka.
-Przepraszam ze wam przeszkadzam. Przyszłam ci zmierzyć ciśnienie i zmienić kroplówkę Zayn.- odezwał się podchodząc do mnie.
-Nic się nie stało- uśmiechnąłem się.
o zrobionych czynnościach uniosła zaskoczona brew.
-Powiedz mi...jak się czujesz? Boli cię coś?
-Właśnie o dziwo nie. ale to chyba dobrze?- odpowiedziałem.
-Tak.- uśmiechnęła się niepewnie i wyszła zamyślona.
-Nie podoba mi się jej reakcja - mruknął blondyn patrząc przez okno.
-Chcę się przejść po korytarzu!- powiedziałem zdecydowany.
-Zayn... Masz na tyle siły?-zdziwił się.
-Przynieś mi jedną kulę i możemy iść- uśmiechnąłem się szeroko.
-Ok to poczekaj chwilę- zgodził się wychodząc z sali.
Ja powoli wstałem z łóżka i podszedłem do lustra wiszącego na ścianie. Poskromiłem jakoś swoje włosy, kiedy do dali wszedł irlandczyk razem z Harrym, Lou i Liam'em. Ten ostatni trzymał kamerę. Niall podał mi kulę o chwycił moje lewe ramie. Wolnym krokiem ale jednak zacząłem iść o własnych siłach po szpitalnym korytarzu. Li szedł przodem nagrywając wszystko na co wywróciłem oczami myśląc jakie to debilne co własnie robi. Gadaliśmy jak dawniej o koncertach, piosenkach i fanach. I nagle potężny ból okolicy brzucha powalił mnie na kolana.
-Cholera! Wiedziałem że to nienajlepszy pomysł!- zawołał Nialler.
Hazza pobiegł po lekarza, a ja wyłem z bólu, widząc przed oczami czarne plamki. A później znowu straciłem przytomność.
[następny dzień]
obudziłem nad ranem. Teraz już w ogóle ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Wszystkie siły kompletnie mnie opuściły i w dodatku ten silny ból...otworzyłem ledwo oczy wydając z ciebie cichy jęk.
-Zayn? Zaraz po proszę jakąś pielęgniarkę...- usłyszałem głos mamy.
-pić...-wydusiłem słabo.
Po chwili nachylił się nade mną Louis ze szklanką wody. Uniósł delikatnie moja głowę i przyłożył naczynie do moich ust, lekko przechylając.
Cholera...nawet nie miałem siły sam się napić. Chłodna woda była dla mnie jak jakieś zbawienie. Westchnąłem z ulgą. Tommo uśmiechnął się do mnie z troską i odłożył szklanką na szafkę obok i usiadł.
-Potrzebujesz jeszcze czegoś?- spytał.
Ledwo zauważalnie pokręciłem głową i znów odpłynąłem w krainę Morfeusza.
[kilkanaście godzin później]
Obudziło mnie irytujące pikanie. Otworzyłem gwałtownie oczy spoglądając w bok. Byłem podpięty do urządzenia monitorującego pracę mojego serca. Napotkałem duże turkusowe oczy Niall'a intesywnie wpatrujące się we mnie. Nale uświadomiłem sobie że to już nie długo. Uśmiechnąłem się delikatnie do mojego chłopaka.
-Niall mam do ciebie prośbę...- zacząłem.
-Żadnego spacerowanie po szpitalu!- ostrzegł.
Zachichotałem po czym westchnąłem.
-mógłbyś sprowadzić chłopaków, moich rodziców i siostry?- spytałem cicho.
- C-co?- spytał zaskoczony.
-wszystko ok, tylko ich sprowadź jak najszybciej i podaj mi telefon, a i zeszyt z szuflady...
Blondyn podał mi wymienione rzeczy i wyszedł z sali. Wszedłem po raz ostatni na twitter'a i wysłałem tweet'a:
'Dziękuję wszystkim którzy byli ze mną aż do końca, oraz wam directiners za wsparcie. Kocham was'
Telefon wypadł mi z ręki i roztrzaskał się o podłogę.
[oczami narratora]
Mulat włożył fioletowy zeszyt z powrotem do szuflady.Do pokoju wrócił Niall z Harry'm i Li.
-Wszyscy są w drodze- powiadomił Irlandczyk.
-To dobrze- odpowiedział Zayn i uśmiechnął się słabo.
Hazza pochylił się i pozbierał części rozbitego telefonu i położył je na szafce.
-Zayn...- zaczął cicho Liam.
-jest ok, siadajcie- odparł Malik.
W pomieszczeniu czuć było lekkie napięcie, ale mulat zignorował to i zaczął normalnie rozmawiać z przyjaciółmi, chcąc wykorzystać ostatnie minuty jego życia. Godzinę później do sali weszli oczekiwani goście i usiedli naokoło łóżka chorego piosenkarza.
-Pewnie przeczuwacie po co was wszystkich tu wszystkich sprowadziłem- powiedział cicho Zayn- czuję że to już koniec.
Wszyscy siedzieli cicho nic nie mówiąc. Malik westchnął ciężko.
-Chłopaki... mam prośbę. Nie kończcie kariery One Direction...- poprosił cicho- wiem że będzie wam trudno, ale proszę.- wziął głęboki oddech i zwrócił się do blondyna- Naprawdę mi ciężko...
Niall położył dłoń na policzku swojego chłopaka i przejechał po nim czule kciukiem. Po chwili pocałował go w czoło.
-Kocham was wszystkich. Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiliście. A było tego wiele.- odezwał się znowu i przysunął się bliżej Nialler'a szepcząc mu do ucha- w szafce jest list dla ciebie i zeszyt. Przeczytaj go po mojej śmierci...
Młodszy chłopak skinął głową dając znak że rozumie. Pochylił się po raz ostatni nad Zayn'em i pocałował go czule w usta. Malik zaczął ostatecznie zamykać swoje oczy.
-Na zawsze zostaniesz w moim sercu- wydusił irlandczyk już nie powstrzymując już swoich emocji i rozpłakał się.
Zayn Malik odszedł pamiętany przez wielu ludzi i wielu z nich uważało go za swojego największego bohatera...
__________________________________________________________
No cóż to był ostatni już rozdział Ziall'a. Mam nadzieje że opowiadanie się podobało i zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza:) przepraszam za wszystkie błędy. W przyszłym tygodniu dodam Epilog.
Co do dalszych losów tego bloga- Następne opowiadanie pojawi się zaraz na początku stycznia i będzie ono o Harry'm i Jasmine.
Do napisania w sobotę! :)
pozdrawiam:
Hayne'owa
Zrobiłem miejsce na moim łóżku szpitalnym, patrząc jak Harry montuje laptopa z kamerką i mikrofonem na swoich kolanach, siadając z mojej lewej strony.żył się Nialler opierając się plecami o moją klatkę piersiową, a ja objąłem go ramionami, całując w policzek. Liam usiadł po mojej prawej stronie, a Lou wszedł na poduszkę i siedział wyżej za nami.
-Gotowi?- upewnił się Harry.
Przytaknęliśmy i loczek uruchomił twitcam'a. przyciągnąłem bliżej siebie blondyna, kładąc mu głowę na ramię, tak że nasze policzki się stykały.
-Witamy wszystkich!- zawołaliśmy równocześnie, machając do kamerki.
Licznik wskazywał na rekordową liczbę fanów. Uśmiechnąłem się szeroko, czytając wiadomości.
-Zayn Niall, dacie sobie buzi?- zachichotał Lou.
-Nie sądzę żeby nasze czułości były na pokaz- wystawiłem mu język.
-Ale fani tak bardzo proszą- dodał Li.
Trąciłem nosem policzek irlandczyka, a on uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Co nam szkodzi- mruknął mi do ucha.
Wywróciłem oczami i dałem się pocałować Niall'owi prosto w usta, przymykając oczy i czując przyjemne dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Na koniec, potarłem nosem o jego nos.
-Twierdzą że wyglądacie słodko- zachichotał Harry.
-Dzięki- mruknął Nialler, rumieniąc się.
-Uwielbiam jak się rumienisz- wyszeptałem mu do ucha na co jeszcze bardziej spalił buraka.
Zachichotałem, wtykając nos w zgłębienie jego szyi.
-Dobra koniec tych czułości- odezwał się Liam.
-A wiecie że Louis was podpuścił i nie było żadnej prośby o pocałunek?- wyszczerzył się Hazza.
Lou trzepnął go w głowę żeby siedział cicho, ale loczek mu oddał i zaczęli się bić na żarty i ciągnąć za włosy. Laptop niebezpiecznie zachwiał się.
-Nialler! łap laptop!- zawołałem.
Irlandczyk bez wahania złapał szybko sprzęt w ostatniej chwili. Harry spadł z łóżka z głośnym jękiem.
-I co się szczerzycie?-warknął w naszą stronę, wstając z podłogi.
Tommo uśmiechnął się niewinnie sprawiając, że w policzkach lokowatego na nowo pojawiły się dołeczki.
Do sali weszła pielęgniarka. Odchrząknąłem znacząco poprawiając się na łóżku. Pielęgniarka zgromiła nas wzrokiem.
-To łóżko jest przeznaczone tylko dla pacjenta!- ochrzaniła nas.
-Pani odpuści ten jeden raz...robię dla fanów ostatniego twitcam'a- uśmiechnąłem się smutno.
-No dobra, ale tylko ten jedyny raz- zgodziła się. chłopcy przepraszam was na chwilę, muszę zmienić kroplówkę i morfinę.
-Ok- westchnąłem i podałem jej dłoń z motylkiem.
Podpięła mi do ręki odpowiednie kabelki i wyszła.
-Jak widzicie nie najlepiej ze mną. Ale przynajmniej wszystko mam pozałatwiane.- odezwałem się- dzięki że mogłem śpiewać i tworzyć dla tak wspaniałych fanów jak wy. To były moje najlepsze 2 lata i 9 miesięcy w życiu. Robiłem rzeczy o których nawet nie śniłem. Kocham was. Każdego i każdą z osobna.
-Zayn, jak ci się podobał album od fanów?- spytał Niall.
-To jak to oglądałem i czytałem...jesteście niesamowici- uśmiechnąłem się.
-Aż się poryczał ze wzruszenia- wyparował Harry.
-Nieprawda!- zawołałem zażenowany.
-Mam to nawet nagrane- zachichotał Louis.
Odwróciłem się do niego posyłając mu mordercze spojrzenie i patrzyłem jak wymachuje zadowolony z siebie telefonem.
-Radzę ci to skasować- warknąłem.
-Czyli jednak się przyznał!- zawołał Liam który chwilę później został zrzucony przeze mnie na podłogę.
-Ale się Malik wkurzył- zachichotał Hazza.
-Spokój! Rozumiem że fanki były by w niebo wzięte, gdybyście się zaczęli lać, ale weźcie się ogarnijcie- zachichotał blondyn, czochrając włosy loczkowi.
Ten w odwecie chciał go dźgnąć w żebra, ale osłoniłem go
-Łapy przy sobie- pokazałem mu język.
-Zakochana para! Ziall to niedotykalska para!- zaczęli nagle śpiewać Liam i Lou, a po chwili dołączył do nich Harry. Wywróciłem oczami i z powrotem położyłem Niall'owi głowę na ramieniu, czytając tweety.
Lecz mój spokój nie trwał długo, bo zacząłem mieć rewolucje w brzuchu.
-Cholera...- jęknąłem opadając na poduszki.
-Co jest?- spytał niepewnie Liam.
-Nie dobrze mi- wydusiłem.
Payne wstał gwałtownie, wyciągając z pod łóżka czysty pojemnik na wymiociny, a Niall podał laptop Styles'owi, odwracając się do mnie przodem. Ja sam się nachyliłem nad pojemnikiem i jak ostatnio, zwymiotowałem. Tylko że tym razem pojawiła się...krew.
-Kurwa! Louis! Biegnij po lekarza!- zawołał Li, a ja znów zwymiotowałem.
Lou jak burza wypadł z sali. Położyłem się z powrotem na łóżku zamykając oczy.
-Przykro mi ale to koniec twitcam'a. Damy znać jak wszystko wróci do normy- usłyszałem Harry'ego, a później cichy trzask zamykanego laptopa.
Nagle poczułem potężny ból brzucha. Zwinąłem się i zacząłem ostatkiem sił krzyczeć. a później zemdlałem...
[3 dni później]
Było ze mną o wiele gorzej. Z ledwością piszę dalej. Jestem bardzo słaby, ręce mi się trzęsą, ale nie czuję żadnego bólu. Podobno miałem drgawki i takie tam oraz otarłem się znów o śmierć. Ale dlaczego umieranie tak długo trwa? Miałem już dość.
Niall praktycznie w ogóle nie wychodzi z mojej sali. Widzę jak bardzo przeżywa to co się ze mną dzieje, ale nie mówi o tym na głos. Poświęca mi każdą chwilę, opiekuje się mną jak tylko może. Teraz akurat wyszedł po coś do jedzenie, zostawiając mnie samego. Chłopcy też wiele godzin ze mną siedzą i widzą jak się męczę. Cholera. Ja naprawdę nie chcę żeby widzieli jak cierpię.
-Jestem!- powiedział blondyn zamykając za sobą drzwi.
-Wesz...zastanawiam się ile jeszcze wytrzymasz ze mną- uśmiechnąłem się.
-Będę aż do końca- odpowiedział.
Położył na półkę opakowania z chińszczyzną (ciekawe jak przekupił personel?) i pochylił się całując mnie czule w usta. Mimo że byłem słaby, oddałem pocałunek chwytając go za kark. Usiadł na skraju lóżka, a nasz pocałunek przeszedł w bardziej zachłanny i namiętny. Nagle rozległo się ciche chrząknięcie. Nialler odskoczył ode mnie jak oparzony. Przed nami stała pielęgniarka. Oboje spaliliśmy buraka.
-Przepraszam ze wam przeszkadzam. Przyszłam ci zmierzyć ciśnienie i zmienić kroplówkę Zayn.- odezwał się podchodząc do mnie.
-Nic się nie stało- uśmiechnąłem się.
o zrobionych czynnościach uniosła zaskoczona brew.
-Powiedz mi...jak się czujesz? Boli cię coś?
-Właśnie o dziwo nie. ale to chyba dobrze?- odpowiedziałem.
-Tak.- uśmiechnęła się niepewnie i wyszła zamyślona.
-Nie podoba mi się jej reakcja - mruknął blondyn patrząc przez okno.
-Chcę się przejść po korytarzu!- powiedziałem zdecydowany.
-Zayn... Masz na tyle siły?-zdziwił się.
-Przynieś mi jedną kulę i możemy iść- uśmiechnąłem się szeroko.
-Ok to poczekaj chwilę- zgodził się wychodząc z sali.
Ja powoli wstałem z łóżka i podszedłem do lustra wiszącego na ścianie. Poskromiłem jakoś swoje włosy, kiedy do dali wszedł irlandczyk razem z Harrym, Lou i Liam'em. Ten ostatni trzymał kamerę. Niall podał mi kulę o chwycił moje lewe ramie. Wolnym krokiem ale jednak zacząłem iść o własnych siłach po szpitalnym korytarzu. Li szedł przodem nagrywając wszystko na co wywróciłem oczami myśląc jakie to debilne co własnie robi. Gadaliśmy jak dawniej o koncertach, piosenkach i fanach. I nagle potężny ból okolicy brzucha powalił mnie na kolana.
-Cholera! Wiedziałem że to nienajlepszy pomysł!- zawołał Nialler.
Hazza pobiegł po lekarza, a ja wyłem z bólu, widząc przed oczami czarne plamki. A później znowu straciłem przytomność.
[następny dzień]
obudziłem nad ranem. Teraz już w ogóle ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Wszystkie siły kompletnie mnie opuściły i w dodatku ten silny ból...otworzyłem ledwo oczy wydając z ciebie cichy jęk.
-Zayn? Zaraz po proszę jakąś pielęgniarkę...- usłyszałem głos mamy.
-pić...-wydusiłem słabo.
Po chwili nachylił się nade mną Louis ze szklanką wody. Uniósł delikatnie moja głowę i przyłożył naczynie do moich ust, lekko przechylając.
Cholera...nawet nie miałem siły sam się napić. Chłodna woda była dla mnie jak jakieś zbawienie. Westchnąłem z ulgą. Tommo uśmiechnął się do mnie z troską i odłożył szklanką na szafkę obok i usiadł.
-Potrzebujesz jeszcze czegoś?- spytał.
Ledwo zauważalnie pokręciłem głową i znów odpłynąłem w krainę Morfeusza.
[kilkanaście godzin później]
Obudziło mnie irytujące pikanie. Otworzyłem gwałtownie oczy spoglądając w bok. Byłem podpięty do urządzenia monitorującego pracę mojego serca. Napotkałem duże turkusowe oczy Niall'a intesywnie wpatrujące się we mnie. Nale uświadomiłem sobie że to już nie długo. Uśmiechnąłem się delikatnie do mojego chłopaka.
-Niall mam do ciebie prośbę...- zacząłem.
-Żadnego spacerowanie po szpitalu!- ostrzegł.
Zachichotałem po czym westchnąłem.
-mógłbyś sprowadzić chłopaków, moich rodziców i siostry?- spytałem cicho.
- C-co?- spytał zaskoczony.
-wszystko ok, tylko ich sprowadź jak najszybciej i podaj mi telefon, a i zeszyt z szuflady...
Blondyn podał mi wymienione rzeczy i wyszedł z sali. Wszedłem po raz ostatni na twitter'a i wysłałem tweet'a:
'Dziękuję wszystkim którzy byli ze mną aż do końca, oraz wam directiners za wsparcie. Kocham was'
Telefon wypadł mi z ręki i roztrzaskał się o podłogę.
[oczami narratora]
Mulat włożył fioletowy zeszyt z powrotem do szuflady.Do pokoju wrócił Niall z Harry'm i Li.
-Wszyscy są w drodze- powiadomił Irlandczyk.
-To dobrze- odpowiedział Zayn i uśmiechnął się słabo.
Hazza pochylił się i pozbierał części rozbitego telefonu i położył je na szafce.
-Zayn...- zaczął cicho Liam.
-jest ok, siadajcie- odparł Malik.
W pomieszczeniu czuć było lekkie napięcie, ale mulat zignorował to i zaczął normalnie rozmawiać z przyjaciółmi, chcąc wykorzystać ostatnie minuty jego życia. Godzinę później do sali weszli oczekiwani goście i usiedli naokoło łóżka chorego piosenkarza.
-Pewnie przeczuwacie po co was wszystkich tu wszystkich sprowadziłem- powiedział cicho Zayn- czuję że to już koniec.
Wszyscy siedzieli cicho nic nie mówiąc. Malik westchnął ciężko.
-Chłopaki... mam prośbę. Nie kończcie kariery One Direction...- poprosił cicho- wiem że będzie wam trudno, ale proszę.- wziął głęboki oddech i zwrócił się do blondyna- Naprawdę mi ciężko...
Niall położył dłoń na policzku swojego chłopaka i przejechał po nim czule kciukiem. Po chwili pocałował go w czoło.
-Kocham was wszystkich. Dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiliście. A było tego wiele.- odezwał się znowu i przysunął się bliżej Nialler'a szepcząc mu do ucha- w szafce jest list dla ciebie i zeszyt. Przeczytaj go po mojej śmierci...
Młodszy chłopak skinął głową dając znak że rozumie. Pochylił się po raz ostatni nad Zayn'em i pocałował go czule w usta. Malik zaczął ostatecznie zamykać swoje oczy.
-Na zawsze zostaniesz w moim sercu- wydusił irlandczyk już nie powstrzymując już swoich emocji i rozpłakał się.
Zayn Malik odszedł pamiętany przez wielu ludzi i wielu z nich uważało go za swojego największego bohatera...
__________________________________________________________
No cóż to był ostatni już rozdział Ziall'a. Mam nadzieje że opowiadanie się podobało i zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza:) przepraszam za wszystkie błędy. W przyszłym tygodniu dodam Epilog.
Co do dalszych losów tego bloga- Następne opowiadanie pojawi się zaraz na początku stycznia i będzie ono o Harry'm i Jasmine.
Do napisania w sobotę! :)
pozdrawiam:
Hayne'owa
piątek, 8 listopada 2013
Ziall- Rozdział XI
[2 dni później]
Otworzyłem powoli oczy i rozejrzałem się nieprzytomnie do okoła. Leżałem znowu w szpitalnej sali, podpięty do kroplówki, w nosie miałem cienkie rureczki. Na krześle obok spał Louis z podkulonymi pod siebie kolanami i był przykryty kocem. Próbowałem się poruszyć, ale byłem zbyt słaby, żeby nawet podnieść rękę. Patrzyłem więc z frustracją na sufit, aż w końcu Tommo obudził się. Uśmiechnął się szeroko, zrywając się z krzesła, widząc że odzyskałem przytomność.
-Malik! W końcu się obudziłeś!- zawołał, po czym dodał, zanim zdążyłem coś zrobić- zawołam lekarza!
I wybiegł z sali, wracając o kilku minutach z moim lekarzem u którego pojawiałem się na badaniach kontrolnych przez ostatnie kilka miesięcy.
-Długo postanowiłeś odpocząć- zażartował po czym dodał poważnie- Jak się czujesz?
-Jak by przejechał po mnie czołg- wyparowałem, przymykając oczy.
-I myślę że wiele się nie zmieni twoje samopoczucie- westchnął.
-Panie doktorze...ja się już z tym pogodziłem...że umieram- powiedziałem zachrypniętym głosem- bo raczej już mi nic nie pozostało...
-Rozumiem doskonale. pozwól że cię zbadam- odparł podchodząc do mnie i zdejmując ze mnie kołdrę.
Przez następne kilka minut odsłuchał moje płuca, sprawdził wyniki na maszynie obok mnie i wyszedł. Zostałem sam na sam z Lou.
-Dlaczego nam nie powiedziałeś?- spytał cicho.
-Nie chciałem was martwić. Na samym początku mieli tylko wiedzieć moi rodzice. Ale Niall usłyszał moją rozmowę przez telefon, w tedy na tym balkonie. Później po pobiciu, pielęgniarka nieświadomie wygadała się o raku przy tej jednej fance. I tak dziwne że udało mi się to ukryć przed wszystkimi tak długo- westchnąłem.
-Ale chyba ci teraz lepiej? że wszyscy wiedzą?
-Zależy. są osoby, które wolałbym żeby nie wiedziały. Tak po prostu by było lepiej. A co do ciebie, chłopaków i fanów, to nawet nie miałem pojęcia ile mi potraficie dać wsparcia i siły w tym wszystkim- powiedziałem szczerze.
-Nigdy byśmy cię nie zawiedli. Ja bym cię nie zawiódł. Kocham się jak rodzonego brata, którego nigdy nie miałem- odparł- wiesz? zachowałeś się podobnie jak ja i i Harry z ukrywaniem naszego związku przed wami. Tylko z tą różnicą że ty umierasz...
-a wy będziecie żyli długo i szczęśliwie- zachichotałem- kiedy macie się zamiar ujawnić?
-Nie wiem..boimy się Modest'u i w ogóle...
-Pieprzyć Modest. Fanów na pewno nie stracicie. Bo przecież ja i Niall jesteśmy oficjalnie parą- odparłem.
-Może i tak. Ale Modest pewnie wam odpuścił tylko dla tego że za chwilę ...cię tu nie będzie- powiedział cicho.
-Ale za ten czas zdążę z nimi pogadać. Nie mogą nie spełnić ostatniej prośby umierającego-wyszczerzyłem się.
-Ty to zawsze coś wymyślisz- uśmiechnął się szeroko.
-W końcu jestem Ten Zayn Malik, bad boy z Bradford, który jako jedyny potrafi walnąć w metalową szafkę otwierając ją- odpowiedziałem.
-No ta, jesteś jedyny w swoim rodzaju- zaśmiał się.
Uśmiechnąłem się poprawiając swoją pozycję.
-Wiesz...zadziwiasz mnie- odezwał się po chwili.
-czym?- uniosłem brew.
-Rozmawiasz jak gdyby nic, żartujesz z tego że umierasz pomagasz, chodź sam potrzebujesz pomocy- wytłumaczył- jak ty to robisz, że mimo że jesteś taki słaby, nadal potrafisz przejmować się wszystkim, tylko nie sobą?
-Nie mam pojęcia. taki już jestem- odpowiedziałem- wy też w jakimś stopniu pomagacie mi zapomnieć o tym.
[3 dni później]
Odkąd wszyscy dowiedzieli się o mojej chorobie i o tym że leżę teraz w szpitalu, zaczęli się zjeżdżać, SMS-ować, dzwonić, by sprawdzić co u mnie. Z jednej strony to było to miłe że tak się mną przejmują, ale do czasu. bo kiedy chcę pobyć na chwilę sam z Niall'em, to zaczynało być uciążliwe i irytujące. Jak dzisiaj.
Oglądaliśmy z Nialler'em spokojnie film na laptopie wtuliłem się w jego pierś, a on objął mnie ramieniem, mocniej przyciskając do siebie. Tak bardzo nie chciałem go zostawiać samego... podniosłem głowę do gory i nachyliłem się mu niemu i gdy już byłem dosłownie 3 milimetry od jego ust, rozdzwonił się mój telefon. Westchnąłem wkurzony i sięgnąłem po telefon.
-Halo?
-Cześć Zayn! wiesz dowiedziałam się że masz raka i no...mogłabym do ciebie przyjechać?- usłyszałem Taylor Swift.
-Że co?!
-No tak...wiem że nie mogliśmy się jakoś lepiej zapoznać bo ta cała sprawa z Harrym i w ogóle...
-Dlaczego chcesz przyjechać do mnie? czegoś tu nie rozumiem. jakoś specjalnie nie pawałaś do mnie sympatią.
-Tak wiem...Byłam zazdrosna twoje relacje z Harrym.
-Sugerujesz mi coś?!
-Nie skąd! No ale wiesz jesteś z Horanem...
-I co z tego? ujawniliśmy się dopiero kila dni temu.
-No cholera! Nie możemy o tym zapomnieć co?! porostu chciałabym wpaść do ciebie w odwiedziny
-No nie wiem. zastanowię się.
-N proszę! przyjdę z Ed'em.
-Czyli to on kazał ci się zemną spotkać?
-Ależ skąd! Ugh..tylko takie przyjacielskie odwiedziny po fachu no!
-No dobra, ale kiedy?
-Jutro o 17?
-15, bo do 17 zamykają już oddział.
-Ok, rozumiem. no to do zobaczenia
-Cześć.
Odłożyłem telefon i przetarłem oczy.
-Kto to był?- spytał cicho Niall.
-Taylor Swift. odwiedzin jej się zachciało- odpowiedziałem.
-Żartujesz?! Co jej się stało?!
-Nie mam pojęcia, ale przyjdzie jutro.- odparłem.
-Ooo nie chciałbym być w jej skórze kiedy jutro natknie się na Harry'ego, a zwłaszcza Lou. Będzie w tedy co oglądać- zachichotał
-jesteś wredny- odparłem rozbawiony.
-oj tam. zwykła przyjacielska złośliwość- poprawił mnie i złączył nasze usta.
po chwili pogłębił nasz pocałunek, drażniąc moje podniebienie, a ja wplotłem mu dłonie w farbowane blond pasma.
[następny dzień]
Siedziałem na łóżku, grając w karty z Li i Nialler'kiem, kiedy rozległo się ciche pukanie.
-Proszę!- zawołałem.
Do pokoju weszła nieśmiało Taylor, ciągnąc za sobą rudego osobnika. Na widok Ed'a od razu się szeroko uśmiechnąłem. Swift myślała przez chwilę że to na jej widok się ucieszyłem, ale szybko zgasiłem jej nadzieje.
-Sheeran! jak ja cię dawno nie widziałem! co tam u ciebie?
Blondynka wywróciła oczami i westchnęła ciężko.
-Jest świetnie, czego nie mogę powiedzieć o tobie- powiedział smutnym głosem siadając na krześle obok mojego łóżka.
-No cóż, racja, ale co ja mogę na to poradzić?- wzruszyłem ramionami- najwyraźniej tak miało być i już.
-Jakoś nie mogę uwierzyć że za chwile cię tu nie będzie- dodał.
-Musisz mnie dobijać? wystarczy mi to że muszę siedzieć tu z kabelkami w ręce- mruknąłem wskazując na kroplówkę i morfinę.
-no tak. jak się w ogóle czujesz?- spytał.
-w porządku, bywało lepiej- odparłem.
Rozległo się zirytowane chrząknięcie. Spojrzałem na Tay, czekając na to co miała mi do powiedzenia.
-Chciałam cię przeprosić że byłam taka niemiła w stosunku do ciebie- powiedziała cicho.
-i?
-wiem że mnie uważasz za jakąś stukniętą laskę czy coś...ale nie chce żebyś miał ze mną na pieńku, skoro już masz umrzeć- spuściła wzrok na swoje stopy.
-Przyznaję że tym razem masz rację. Tak nie powinno być. Ja też przepraszam za swoje wcześniejsze zachowanie- odezwałem się po namyśle.
-No więc...zgoda?-spytała niepewnie.
-Zgoda- uśmiechnąłem się do niej szeroko- chodź z nami usiąść.
Następna godzina minęła nam bardzo miło. Poznałem Taylor od tej innej ' miłej' strony. Rozmawialiśmy razem na wszystkie błahe tematy i co jakiś czas wybuchaliśmy śmiechem. w końcu Taylor i Ed musieli już iść i pożegnaliśmy się grzecznie. Gdy już byli przy wyjściu drzwi się otworzyły i do sali wszedł Harry i Louis. W pierwszej chwili do nich nie dotarło kto przed nimi stoi, ale gdy tylko Hazz się otrząsną wrzasnął
- Co ONA tu robi?!
-Też cię miło widzieć Styles- prychnęła blondynka- widzę że wciąż masz przy sobie swojego kochasia.
-Uważaj sobie! To MÓJ CHŁOPAK i nie obrażaj go!- zawołał ale zaraz zatkał sobie dłonią usta.
-Ha! Wiedziałam! To ten idiota...
-Zamknij się!- warknął wściekły.
-Och czyżby biedny Tomlinson nie umiał się bronić i potrzebuje adwokata?- powiedziała z kpiną.
-Nie powinno cię to obchodzić.- syknął.
-Harry daj spokój- powiedział do niego cicho Lou.
-Jeszcze nie tak dawno nie byłeś aż tak spokojny kiedy nakryłeś mnie i Harry'ego w jednoznacznej sytuacji- powiedziała.
-Och jak mi przykro że Harry cię TYLKO WYKORZYSTAŁ, bo Modest mu kazał- odparował i uśmiechnął się gdy mina Swift zrzedła- po za tym to było zaplanowane. Fanki które ze mną były rozpowiedziały jak się 'kochacie'.
-Ej! spokój! koniec tej kłótni!- zawołałem- Tay idź już lepiej...
-No to cześć- powiedziała posyłając mordercze spojrzenie Louis'owi i Hazzie.
-A! Taylor! Jeszcze jedno nie mów na razie nikomu o chłopakach- poprosiłem.
-No dobra, ale tylko ze względu na ciebie- zgodziła się i wyszła.
-Gratulacje chłopaki- uśmiechnął się do nich ciepło Ed i przytulił każdego po kolei.
po chwili poszedł za Taylor
-Od kiedy masz na nią taki wpływ? - zdziwił się Tommo.
-Od dzisiaj- wyszczerzyłem się i wróciłem do gry w karty z chłopakami.
[4 dni później]
Obudziłem się gwałtownie. mój żołądek 'szalał', w dodatku przeraźliwie bolał.
-Niall!- jęknąłem.
Pozwolili blondynowi zostawać na noc i być przy mnie. Chwała Bogu że na to pozwolili bo sam ze sobą bym sobie teraz nie dał rady. Irlandczyk wybudzony wcześnie rano, zerwał się na nogi, nie narzekając. wyciągnął skąś miskę i podał mi, a ja do niej kilka razy zwymiotowałem. Ale to nie był koniec. Przeszywał mnie ostry ból nie do zniesienia.
-N-niall biegnij po lekarza- wydusiłem, znów wymiotując.
Ukochany jak poparzony wypadł na korytarz i nie dbając o to ze kogoś obudzi, wrzasnął:
-POTRZEBUJE LEKARZA!!
Nagle zacząłem widzieć przed oczami czarne plamki. O nie...tylko nie teraz....
-Zayn?- poczułem jak ktoś mną potrząsa.
- Weźcie to ode mnie...to boli...-wychrypiałem, zamykając oczy.
-Hej, Zayn, otwórz oczy słyszysz? zostań z nami! Zayn...
-Proszę dajcie mi coś na ten cholerny ból!- wyjęczałem otwierając bardzo ciężkie powieki.
Zobaczyłem przed sobą rozmazane kolory, a później pojawiła się ciemność.
[następny dzień]
-Nie mówili kiedy odzyska przytomność?- usłyszałem zdenerwowanego Liam'a.
-Jeszcze nie wiadomo czy w ogóle się obudzi- odparł Harry.
Nagle usłyszałem cichy płacz aż za dobrze mi znany.
-Nie płacz będzie ok, słyszysz? może i będzie mu tam lepiej...- usłyszałem znów Li.
-W-wiem ale i tak mi trudno...-wyszeptał Niall.
-cii...obudzi się jeszcze, zobaczysz- zapewnił ciemny blondyn.
-Nie dam rady bez niego...za bardzo go kocham- dodał- chyba nie wytrzymam jak znów zobaczę go pod elektrodami...
No tak...jeszcze brakuje planowania mojego pogrzebu.
-Niall, nie płacz ja wciąż żyje i was trochę pomęczę- powiedziałem ledwo słyszalnie i otworzyłem powoli oczy.
To co mnie powitał to niedźwiedzi uścisk, ciemność przed oczami i wszech rozchodzący się zapach Wanilii. Czy ja kiedyś wspomniałem jak uwielbiam zapach Nialler'a?
-Ty idioto! nie rób mi tego więcej!- wydusił, chowając twarz w moich włosach.
-No wiesz to będzie trochę trudne, bo już teraz nie mam czym oddychać- odparłem chcichotając.
Odsunął się natychmiast i uraczył mnie widokiem niesamowicie morskich tęczówek. Jego oczy wciąż były mokre, ale z oczu cisły mu się iskry szczęścia.
-Nie płacz Sunshinne- wyszeptałem, ocierając mu policzki.
w odpowiedzi, złapał moje policzki zaczął obcałowywać moją twarz, gdzie się tylko dało. Odsunął się na chwilę, przyjrzał mi się znowu i wpił się gwałtownie w moje suche usta. Gdy skończył okazywać swoją radość zdołałem tylko wydusić:
-Wow...
Liam i Harry wybuchli śmiechem.
_______________________________________________
Otworzyłem powoli oczy i rozejrzałem się nieprzytomnie do okoła. Leżałem znowu w szpitalnej sali, podpięty do kroplówki, w nosie miałem cienkie rureczki. Na krześle obok spał Louis z podkulonymi pod siebie kolanami i był przykryty kocem. Próbowałem się poruszyć, ale byłem zbyt słaby, żeby nawet podnieść rękę. Patrzyłem więc z frustracją na sufit, aż w końcu Tommo obudził się. Uśmiechnął się szeroko, zrywając się z krzesła, widząc że odzyskałem przytomność.
-Malik! W końcu się obudziłeś!- zawołał, po czym dodał, zanim zdążyłem coś zrobić- zawołam lekarza!
I wybiegł z sali, wracając o kilku minutach z moim lekarzem u którego pojawiałem się na badaniach kontrolnych przez ostatnie kilka miesięcy.
-Długo postanowiłeś odpocząć- zażartował po czym dodał poważnie- Jak się czujesz?
-Jak by przejechał po mnie czołg- wyparowałem, przymykając oczy.
-I myślę że wiele się nie zmieni twoje samopoczucie- westchnął.
-Panie doktorze...ja się już z tym pogodziłem...że umieram- powiedziałem zachrypniętym głosem- bo raczej już mi nic nie pozostało...
-Rozumiem doskonale. pozwól że cię zbadam- odparł podchodząc do mnie i zdejmując ze mnie kołdrę.
Przez następne kilka minut odsłuchał moje płuca, sprawdził wyniki na maszynie obok mnie i wyszedł. Zostałem sam na sam z Lou.
-Dlaczego nam nie powiedziałeś?- spytał cicho.
-Nie chciałem was martwić. Na samym początku mieli tylko wiedzieć moi rodzice. Ale Niall usłyszał moją rozmowę przez telefon, w tedy na tym balkonie. Później po pobiciu, pielęgniarka nieświadomie wygadała się o raku przy tej jednej fance. I tak dziwne że udało mi się to ukryć przed wszystkimi tak długo- westchnąłem.
-Ale chyba ci teraz lepiej? że wszyscy wiedzą?
-Zależy. są osoby, które wolałbym żeby nie wiedziały. Tak po prostu by było lepiej. A co do ciebie, chłopaków i fanów, to nawet nie miałem pojęcia ile mi potraficie dać wsparcia i siły w tym wszystkim- powiedziałem szczerze.
-Nigdy byśmy cię nie zawiedli. Ja bym cię nie zawiódł. Kocham się jak rodzonego brata, którego nigdy nie miałem- odparł- wiesz? zachowałeś się podobnie jak ja i i Harry z ukrywaniem naszego związku przed wami. Tylko z tą różnicą że ty umierasz...
-a wy będziecie żyli długo i szczęśliwie- zachichotałem- kiedy macie się zamiar ujawnić?
-Nie wiem..boimy się Modest'u i w ogóle...
-Pieprzyć Modest. Fanów na pewno nie stracicie. Bo przecież ja i Niall jesteśmy oficjalnie parą- odparłem.
-Może i tak. Ale Modest pewnie wam odpuścił tylko dla tego że za chwilę ...cię tu nie będzie- powiedział cicho.
-Ale za ten czas zdążę z nimi pogadać. Nie mogą nie spełnić ostatniej prośby umierającego-wyszczerzyłem się.
-Ty to zawsze coś wymyślisz- uśmiechnął się szeroko.
-W końcu jestem Ten Zayn Malik, bad boy z Bradford, który jako jedyny potrafi walnąć w metalową szafkę otwierając ją- odpowiedziałem.
-No ta, jesteś jedyny w swoim rodzaju- zaśmiał się.
Uśmiechnąłem się poprawiając swoją pozycję.
-Wiesz...zadziwiasz mnie- odezwał się po chwili.
-czym?- uniosłem brew.
-Rozmawiasz jak gdyby nic, żartujesz z tego że umierasz pomagasz, chodź sam potrzebujesz pomocy- wytłumaczył- jak ty to robisz, że mimo że jesteś taki słaby, nadal potrafisz przejmować się wszystkim, tylko nie sobą?
-Nie mam pojęcia. taki już jestem- odpowiedziałem- wy też w jakimś stopniu pomagacie mi zapomnieć o tym.
[3 dni później]
Odkąd wszyscy dowiedzieli się o mojej chorobie i o tym że leżę teraz w szpitalu, zaczęli się zjeżdżać, SMS-ować, dzwonić, by sprawdzić co u mnie. Z jednej strony to było to miłe że tak się mną przejmują, ale do czasu. bo kiedy chcę pobyć na chwilę sam z Niall'em, to zaczynało być uciążliwe i irytujące. Jak dzisiaj.
Oglądaliśmy z Nialler'em spokojnie film na laptopie wtuliłem się w jego pierś, a on objął mnie ramieniem, mocniej przyciskając do siebie. Tak bardzo nie chciałem go zostawiać samego... podniosłem głowę do gory i nachyliłem się mu niemu i gdy już byłem dosłownie 3 milimetry od jego ust, rozdzwonił się mój telefon. Westchnąłem wkurzony i sięgnąłem po telefon.
-Halo?
-Cześć Zayn! wiesz dowiedziałam się że masz raka i no...mogłabym do ciebie przyjechać?- usłyszałem Taylor Swift.
-Że co?!
-No tak...wiem że nie mogliśmy się jakoś lepiej zapoznać bo ta cała sprawa z Harrym i w ogóle...
-Dlaczego chcesz przyjechać do mnie? czegoś tu nie rozumiem. jakoś specjalnie nie pawałaś do mnie sympatią.
-Tak wiem...Byłam zazdrosna twoje relacje z Harrym.
-Sugerujesz mi coś?!
-Nie skąd! No ale wiesz jesteś z Horanem...
-I co z tego? ujawniliśmy się dopiero kila dni temu.
-No cholera! Nie możemy o tym zapomnieć co?! porostu chciałabym wpaść do ciebie w odwiedziny
-No nie wiem. zastanowię się.
-N proszę! przyjdę z Ed'em.
-Czyli to on kazał ci się zemną spotkać?
-Ależ skąd! Ugh..tylko takie przyjacielskie odwiedziny po fachu no!
-No dobra, ale kiedy?
-Jutro o 17?
-15, bo do 17 zamykają już oddział.
-Ok, rozumiem. no to do zobaczenia
-Cześć.
Odłożyłem telefon i przetarłem oczy.
-Kto to był?- spytał cicho Niall.
-Taylor Swift. odwiedzin jej się zachciało- odpowiedziałem.
-Żartujesz?! Co jej się stało?!
-Nie mam pojęcia, ale przyjdzie jutro.- odparłem.
-Ooo nie chciałbym być w jej skórze kiedy jutro natknie się na Harry'ego, a zwłaszcza Lou. Będzie w tedy co oglądać- zachichotał
-jesteś wredny- odparłem rozbawiony.
-oj tam. zwykła przyjacielska złośliwość- poprawił mnie i złączył nasze usta.
po chwili pogłębił nasz pocałunek, drażniąc moje podniebienie, a ja wplotłem mu dłonie w farbowane blond pasma.
[następny dzień]
Siedziałem na łóżku, grając w karty z Li i Nialler'kiem, kiedy rozległo się ciche pukanie.
-Proszę!- zawołałem.
Do pokoju weszła nieśmiało Taylor, ciągnąc za sobą rudego osobnika. Na widok Ed'a od razu się szeroko uśmiechnąłem. Swift myślała przez chwilę że to na jej widok się ucieszyłem, ale szybko zgasiłem jej nadzieje.
-Sheeran! jak ja cię dawno nie widziałem! co tam u ciebie?
Blondynka wywróciła oczami i westchnęła ciężko.
-Jest świetnie, czego nie mogę powiedzieć o tobie- powiedział smutnym głosem siadając na krześle obok mojego łóżka.
-No cóż, racja, ale co ja mogę na to poradzić?- wzruszyłem ramionami- najwyraźniej tak miało być i już.
-Jakoś nie mogę uwierzyć że za chwile cię tu nie będzie- dodał.
-Musisz mnie dobijać? wystarczy mi to że muszę siedzieć tu z kabelkami w ręce- mruknąłem wskazując na kroplówkę i morfinę.
-no tak. jak się w ogóle czujesz?- spytał.
-w porządku, bywało lepiej- odparłem.
Rozległo się zirytowane chrząknięcie. Spojrzałem na Tay, czekając na to co miała mi do powiedzenia.
-Chciałam cię przeprosić że byłam taka niemiła w stosunku do ciebie- powiedziała cicho.
-i?
-wiem że mnie uważasz za jakąś stukniętą laskę czy coś...ale nie chce żebyś miał ze mną na pieńku, skoro już masz umrzeć- spuściła wzrok na swoje stopy.
-Przyznaję że tym razem masz rację. Tak nie powinno być. Ja też przepraszam za swoje wcześniejsze zachowanie- odezwałem się po namyśle.
-No więc...zgoda?-spytała niepewnie.
-Zgoda- uśmiechnąłem się do niej szeroko- chodź z nami usiąść.
Następna godzina minęła nam bardzo miło. Poznałem Taylor od tej innej ' miłej' strony. Rozmawialiśmy razem na wszystkie błahe tematy i co jakiś czas wybuchaliśmy śmiechem. w końcu Taylor i Ed musieli już iść i pożegnaliśmy się grzecznie. Gdy już byli przy wyjściu drzwi się otworzyły i do sali wszedł Harry i Louis. W pierwszej chwili do nich nie dotarło kto przed nimi stoi, ale gdy tylko Hazz się otrząsną wrzasnął
- Co ONA tu robi?!
-Też cię miło widzieć Styles- prychnęła blondynka- widzę że wciąż masz przy sobie swojego kochasia.
-Uważaj sobie! To MÓJ CHŁOPAK i nie obrażaj go!- zawołał ale zaraz zatkał sobie dłonią usta.
-Ha! Wiedziałam! To ten idiota...
-Zamknij się!- warknął wściekły.
-Och czyżby biedny Tomlinson nie umiał się bronić i potrzebuje adwokata?- powiedziała z kpiną.
-Nie powinno cię to obchodzić.- syknął.
-Harry daj spokój- powiedział do niego cicho Lou.
-Jeszcze nie tak dawno nie byłeś aż tak spokojny kiedy nakryłeś mnie i Harry'ego w jednoznacznej sytuacji- powiedziała.
-Och jak mi przykro że Harry cię TYLKO WYKORZYSTAŁ, bo Modest mu kazał- odparował i uśmiechnął się gdy mina Swift zrzedła- po za tym to było zaplanowane. Fanki które ze mną były rozpowiedziały jak się 'kochacie'.
-Ej! spokój! koniec tej kłótni!- zawołałem- Tay idź już lepiej...
-No to cześć- powiedziała posyłając mordercze spojrzenie Louis'owi i Hazzie.
-A! Taylor! Jeszcze jedno nie mów na razie nikomu o chłopakach- poprosiłem.
-No dobra, ale tylko ze względu na ciebie- zgodziła się i wyszła.
-Gratulacje chłopaki- uśmiechnął się do nich ciepło Ed i przytulił każdego po kolei.
po chwili poszedł za Taylor
-Od kiedy masz na nią taki wpływ? - zdziwił się Tommo.
-Od dzisiaj- wyszczerzyłem się i wróciłem do gry w karty z chłopakami.
[4 dni później]
Obudziłem się gwałtownie. mój żołądek 'szalał', w dodatku przeraźliwie bolał.
-Niall!- jęknąłem.
Pozwolili blondynowi zostawać na noc i być przy mnie. Chwała Bogu że na to pozwolili bo sam ze sobą bym sobie teraz nie dał rady. Irlandczyk wybudzony wcześnie rano, zerwał się na nogi, nie narzekając. wyciągnął skąś miskę i podał mi, a ja do niej kilka razy zwymiotowałem. Ale to nie był koniec. Przeszywał mnie ostry ból nie do zniesienia.
-N-niall biegnij po lekarza- wydusiłem, znów wymiotując.
Ukochany jak poparzony wypadł na korytarz i nie dbając o to ze kogoś obudzi, wrzasnął:
-POTRZEBUJE LEKARZA!!
Nagle zacząłem widzieć przed oczami czarne plamki. O nie...tylko nie teraz....
-Zayn?- poczułem jak ktoś mną potrząsa.
- Weźcie to ode mnie...to boli...-wychrypiałem, zamykając oczy.
-Hej, Zayn, otwórz oczy słyszysz? zostań z nami! Zayn...
-Proszę dajcie mi coś na ten cholerny ból!- wyjęczałem otwierając bardzo ciężkie powieki.
Zobaczyłem przed sobą rozmazane kolory, a później pojawiła się ciemność.
[następny dzień]
-Nie mówili kiedy odzyska przytomność?- usłyszałem zdenerwowanego Liam'a.
-Jeszcze nie wiadomo czy w ogóle się obudzi- odparł Harry.
Nagle usłyszałem cichy płacz aż za dobrze mi znany.
-Nie płacz będzie ok, słyszysz? może i będzie mu tam lepiej...- usłyszałem znów Li.
-W-wiem ale i tak mi trudno...-wyszeptał Niall.
-cii...obudzi się jeszcze, zobaczysz- zapewnił ciemny blondyn.
-Nie dam rady bez niego...za bardzo go kocham- dodał- chyba nie wytrzymam jak znów zobaczę go pod elektrodami...
No tak...jeszcze brakuje planowania mojego pogrzebu.
-Niall, nie płacz ja wciąż żyje i was trochę pomęczę- powiedziałem ledwo słyszalnie i otworzyłem powoli oczy.
To co mnie powitał to niedźwiedzi uścisk, ciemność przed oczami i wszech rozchodzący się zapach Wanilii. Czy ja kiedyś wspomniałem jak uwielbiam zapach Nialler'a?
-Ty idioto! nie rób mi tego więcej!- wydusił, chowając twarz w moich włosach.
-No wiesz to będzie trochę trudne, bo już teraz nie mam czym oddychać- odparłem chcichotając.
Odsunął się natychmiast i uraczył mnie widokiem niesamowicie morskich tęczówek. Jego oczy wciąż były mokre, ale z oczu cisły mu się iskry szczęścia.
-Nie płacz Sunshinne- wyszeptałem, ocierając mu policzki.
w odpowiedzi, złapał moje policzki zaczął obcałowywać moją twarz, gdzie się tylko dało. Odsunął się na chwilę, przyjrzał mi się znowu i wpił się gwałtownie w moje suche usta. Gdy skończył okazywać swoją radość zdołałem tylko wydusić:
-Wow...
Liam i Harry wybuchli śmiechem.
_______________________________________________
No cóż.... powoli zbliżamy się do końca opowiadania. szkoda że nikt nie komentuje :( ale dziękuję za tyle wejść *.*
Jeden komentarz = motywacja do pisania
pozdrawiam:
Payne'owa (:
piątek, 25 października 2013
Ziall-Rozdział X
[cztery dni później]
chłopcy bardzo entuzjastycznie podeszli do zaproszenia na zlot fanów i natychmiast się zgodzili, o czym powiadomiłem Monic na twitterze na DM, zaraz gdy ją zaobserwowałem. Właśnie czekaliśmy z Niall'em przed domem na auto Louis'a. Stwierdziliśmy że pojedziemy jego autem, by zaoszczędzić paliwo co musi brzmieć dziwnie bo w końcu mamy kasy mnóstwo. No ale zawsze coś można zaoszczędzić mimo wszystko :D
Gdy dotarliśmy po Hyde Park, czekała na nas już Monic i Luna, uśmiechając się szeroko. Z daleka było widać ze były strasznie podekscytowane naszym przybyciem.
-Matko, na serio nie sądziłam że się pojawicie na tym spotkaniu- powiedziała na powitanie Luna.
-Też mi cię miło widzieć znowu- parsknąłem śmiechem.
-Cześć- przywitała się Monic- jestem Monic. Miło że przyjęliście nasze zaproszenie.
-Hej. Zawsze jak mamy czas to chcemy się spotkać z fanami. To więc gdzie reszta ekipy?- odezwał się Harry.
-W środku. Uprzedziłyśmy ich że przyjdziecie żeby...no wiecie, nie było jakiegoś zaskoczenia i zamieszania- powiadomiła nas.
-Dzięki. A więc może na początek powiecie nam co będziemy robić?- spytał Louis.
-No wiecie...najpierw pewnie będą chcieli wasze autografy i zdjęcia z wami, a później tak pogadać sobie, poznać się nawzajem. możemy się też przenieść później na koncert który się zaczyna koło 20. No w sumie to to jest taka walka między zespołami o pierwsze miejsce i rozgłos- zaczęła mówić Lena- Byłam na tym w tamtym tygodniu. Nieźle grają.
-A Jaki to gatunek?- spytał zaciekawiony Niall.
-Raczej mieszane. ale raczej przeważa rock i pop. ktoś jeszcze na pewno śpiewa reggae i rap- odpowiedziała.
-A tak apropos ile nas będzie?- spytał Liam.
-Z początku miało być nas do 30 ale wiele osób nie mogło przyjść, no i jest nas 18- odparła Monic'a.
-To i tak nieźle ludzi. wyczuwam zajebisty wieczór- powiedział Harry.
-Ale nie przesadzaj z alkoholem- uprzedziłem- jutro mamy pracę.
-No jasne. I tak nie pije w środku tygodnia- wzruszył ramionami.
-Nie trzeba alkoholu żeby dobrze się bawić! wystarczy nam Louis! to jest dopiero rozrywka!- zawołał Liam.
-Oh! Li, dzięki za reklamę! czuję się wyjątkowy!- zażartował szatyn.
Zaśmialiśmy się. Kilka minut później z daleka zobaczyliśmy małą grupkę fanów siedzących na trawie.
-No to jesteśmy na miejscu- powiedziała Luna.
-cześć wszystkim!- zawołałem.
wszyscy zerwali się na równe nogi i podeszli do nas podekscytowani i zaczęli się po kolei przedstawiać. W grupie również było chyba z 6 chłopaków. Miłe zaskoczenie. Po rozdaniu autografów i zrobieniu sobie zdjęć, usiedliśmy na trawie i zaczęliśmy tak po prostu rozmawiać, jak starzy znajomi. ja aktualnie rozmawiałem z czterema dziewczynami i dwoma chłopakami. oczywiście największą uwagę zwróciła na siebie Harry Niall. Ughh...nie powiem jak bardzo byłem zazdrosny o Nialler'a kiedy widziałem jakie zakochane spojrzenia posyłały mu fanki. Nagle dostałem takiej ochoty jak nigdy by wykrzyczeć całemu światu że Niall Horan pochodzący z Mulingar z Irlandi wcale nie jest dla mnie tylko przyjacielem. Chciałem powiedzieć jak szalenie go kocham, że jest całym moim światem i nikomu go nie oddam. Chciałem go całować bez opamiętania przy wszystkich, mając w dupie wszystkich ludzi do okoła...przygryzłem wargę kiedy nawijał o czymś i prawie zwilżył językiem wargę. Śledziłem uważnie jego wargi, przypominając sobie ich cudny smak...
-Zayn...? wszystko ok?- usłyszałem.
To wystarczyło żebym natychmiast wrócił do rzeczywistości i szybko odwróciłem wzrok od ust blondyna, skupiając uwagę na moich towarzyszy.
-Tak, a czemu pytasz?- spytałem udając jak by nic się nie stało.
-Nie mogłeś oderwać wzroku od Niall'a- zachichotała Anne.
Mimo wolnie zarumieniłem się.
-J-ja...no ten...- bąknąłem.
-ktoś tu się zawstydził- zachichotała Britt.
-ehh...po prostu o tym zapomnijcie...zagapiłem się- powiedziałem.
-Zagapiłeś się...taaak...zżerałeś go wzrokiem- zachichotał Ben- nie wnikam co wy tam robicie.
-C-co?! Nie!- zaprzeczyłem gwałtownie.
-Nie musisz zaprzeczać, siedzisz w śród shiperów Ziall'a- odparła Nathalie.
-No ten...nie wiem co powiedzieć...-wydukałem zaskoczony.
-Po prostu powiedz czy Ziall jest prawdziwy?- spytał Max.
-Ehh...jak bym powiedział że nie to bym musiał skłamać, ale nie powiem też tak bo nie moge- powiedziałem.
-czyli potwierdziłeś. Nikt nie będzie o tym wiedział oprócz naszej szóstki- zapewniła Nathalie.
-Luna i Monic też już wiedzą- poprawiła ją Anne.
-Więc jesteście razem ale się ukrywacie bo Modest- stwierdził Ben- w sumie to nie wiem po co o to pytamy bo za mocne znaki dajecie, nawet nieświadomie.
-Przerażacie mnie waszą wiedzą i spostrzegawczością- odparłem, zerkając niewinnie na Nialler'a.
-To nie jest trudne. Jak mówiłam ostatnio z dziewczynami, zbytnio tego nie ukrywacie-rzekła Anne.
-Zayn...mam takie pytanie...- zaczął niepewnie Max.
-Tak?
-Wiem że to nie moja sprawa...ale co cię tak wkurzyło przed tym jak zostałeś napadnięty?- spytał nieśmiało.
-Wolałbym to zachować dla siebie. Może się kiedyś dowiecie ale nie teraz- odpowiedziałem.
-ok, jasne.- skinął głową.
-Tak w ogóle jakie macie hobby?- spytałem nagle.
-Ja uwielbiam strzelać. nawet jeżdżę na zawody strzeleckie- odparła Brittanie.
-Naprawdę?- zdziwiłem się.
Nigdy bym nie powiedział że ta drobna i niska dziewczyna może mieć takie zainteresowania!
[tydzień później]
Te dni przeleciały szybko i spokojnie. Wielkimi krokami zbliżał się koncert w Menhester. Zaczęliśmy mieć próby tuż przed show, a ja jeszcze w między czasie chodziłem do ośrodka pomagać. Chłopak którego poznałem przy moim pierwszym razie w tym budynku, zmarł w tę samą noc. Było mi bardzo smutno, bo rozmowa z nim wiele mi pomogła. Oczywiście obowiązkowo poszedłem na jego pogrzeb, co nie umknęło dziennikarzom. Chcieli się dowiedzieć za wszelką cenę co go ze mną łączyło. Doszło do tego że zaczęli mnie śledzić na każdym kroku, co zaczęło być coraz bardziej wkurzające, aż w końcu mimo moich starań, jakoś się dowiedzieli gdzie znikam na kilka godzin prawie codziennie. Do tego gazety zaczęły się rozpisywać o tym, snuć jakieś wnioski dlaczego to robię, że mam wielkie serce i to że chyba mam anoreksję bo zacząłem być przeraźliwie chudy. Swoją drogą...przez ostatnie dni zdążyłem schudnąć aż osiem kilo. To dużo...w końcu zauważyłem że jem coraz mniej i byłem coraz słabszy. Ale ukrywałem to przed Niall'em. Na silę zjadałem chociaż jedno danie z obiadu, kiedy nie widział zmuszony byłem do mimowolnego wymiotowania. praktycznie już cały czas bolało mnie całe ciało, ale na szczęście, nie aż tak bardzo i to też mogłem ukrywać. Co do przyznania się do wszystkiego, przemyślałem to i postanowiłem powiedzieć chłopakom i fanom o roku, na najbliższym koncercie w Manchester. Myślę że będzie dobrze.
Maggie jako jedyna zauważyła że jest mi coraz trudniej i powiedziała żebym już nie pomagał bo widzi ile mnie to kosztuje.
Do końca się nie poddam. muszę walczyć do końca i być silny..
Starałem się spędzać jak najwięcej czasu z przyjaciółmi i rodziną. Zarosiłem nawet mamę z siostrami na tydzień. Tata nie mógł przyjechać bo nie dali mu wolnego w pracy...szkoda.
Siedziałem właśnie w swoim łóżku kiedy na dole wszyscy oglądali telewizje. Byłem już zbyt zmęczony i stwierdziłem że idę spać...coś ostatnio nie najlepiej ze mną.
[8 dni później]
Uścisnąłem mocno moją mamę na pożegnanie.
-Na pewno nie odprowadzić was na dworzec?- upewniłem się.
-Tak, damy sobie radę. A po za tym widzę jak szybko się męczysz. Nie chce być powodem który cie wykończy- zażartowała.
-Myślisz że taka przejażdżka z wami mogła by mnie zabić? aż taki delikatny nie jestem- zaśmiałem się.
-Wszystko możliwe. Ok, to my idziemy, bo pociąg nam ucieknie i będziesz musiał znosić swoją mamę jeszcze przez jedną noc- uśmiechnęli się.
-Będę tęsknił- mruknąłem.
-Powtarzasz to już pięty raz! normalnie jak baba!- odezwała się Saffa wywracając oczami.
-Ej! nieprawda!- zaprzeczyłem, czochrając jej włosy.
-Prawda. a teraz wybacz mamy pociąg- wystawiła mi język i chwyciła ramie mamy ciągnąc ją w stronę taksówki- do kiedyś tam!
-Cześć!- zachichotałem pod nosem i zamknąłem drzwi frontowe kiedy tylko odjechały.
-Znowu sami- usłyszałem i poczułem mokre pocałunki na szyi- mam na ciebie ochotę od dawna, ale nie ładnie tak, kiedy za ścianą śpi twoja mama- wymruczał, wkładając mi ręce pod koszulkę.
Nie odpowiedziałem tylko dałem się ponieść bliskości z Niall'em.
Odwróciłem się do niego przodem, a on wpił się w moje usta, przypierając mnie do drzwi frontowych i wkładając mi kolano miedzy nogi. odrzuciłem głowę do tyłu czując jak ociera się o moje krocze. Z moich ust wyleciało ciche westchnięcie. irlandczyk szybko zaciągnął ze mnie podkoszulkę i zaczął całować moją szyję. przyciągłem go bliżej, sprawiając ze między nami nie było wolnej przestrzeni.
-Cholera, kocham cię, kocham!- krzyknąłem i chwyciłem go gwałtownie za włosy i pocałowałem namiętnie w usta- Jesteś tylko mój, słyszysz?
-Tylko twój- wymruczał zdejmując swoją koszulę i rzucając w kąt.
Przenieśliśmy się do salonu, nieprzerywając pieszczot. Zanim zostałem pchnięty na kanapę, zostałem pozbawiony spodni i bokserek. a sam Niall się rozebrał rzucając ubrania za siebie i całując mnie zachłannie. Długo nie utrwało kiedy wszedł we mnie gwałtownie. Jęknąłem przeciągle przymykając oczy z rozkoszy. blondyn nie szczędził sobie podniecających mnie dźwięków, poruszając szybko biodrami i stymulując mojego członka. Naprawdę w domu zrobiło się nagle gorąco. aż za gorąco. przejechałem ręką po plecach irlandczyka, zcierając z nich spływające kropelki potu, kiedy on mi szeptał czułe słówka na ucho. w końcu Niall krzyknął głośno, wyginając się. Chwilę później i ja doszedłem. Na koniec pocałowałem go delikatnie i wtuliłem się w jego ramiona, usypiany przez smyrające palce Nialler'a po moich plecach...
[tydzień później]
Nie spokojnie siedziałem w naszej garderobie, już ubrany. Nie najlepiej się czułem...nie miałem za dużo siły. Ostatni raz jadłem coś dwa dni temu- jakieś marne jabłko i od tego czasu, chodź bym chciał nie mogłem za cholerę się zmusić do jedzenia.
Dzisiaj nadszedł ten dzień, Nialler znał już cały plan.
Wyszliśmy za kulisy całą piątką . Byłem zestresowany jak nigdy. Znowu się bałem, ale tym razem ich reakcji. Zamknąłem na chwilę oczy.
-Zayn? Dobrze się czujesz?-spytał Harry.
-Chyba się przeziębiłem- skłamałem.
-Nie najlepiej wyglądasz-dodał Lou.
-Dam rade dzisiaj jeszcze zaśpiewać- zapewniłem.
Blondyn za ten czas zniknął w toalecie i właśnie wrócił. Pokolei zaczęliśmy wchodzić na scenę. Dzisiaj na serio czułem się o wiele gorzej niż zwykle. Czy aż tak bliski jest finał?
Starając się dać wszystko, wiedząc że to ostatni mój koncert, zaczęliśmy pokolei śpiewać Kiss You, One Thing, What Makes You Beatifull, Over Again. W końcu postanowiliśmy zaśpiewać stary cover z x- factora -Thorn. Niall co chwile patrzył na mnie z troską, jak bym miał zaraz zemdleć.Fani byli zachwyceni. Kiedy skończyliśmy śpiewać, przeszyła mnie fala ostrego bólu i poczułem mdłości.
Irlandczyk szybko się znalazł przy mnie.
-Muszę do łazienki- wyszeptałem.
Bez słowa podszedł do Liam'a i już po chwili zeszedłem za kulisy w towarzystwie Niall'a.
Gdy tylko wszedłem do łazienki, wszedłem do jednej z kabin i zwymiotowałem do ubikacji, stękając z bólu.
-Potrzebujesz jeszcze czegoś?- spytał cicho irlandczyk.
Nie odpowiedziałem tylko wyszedłem z kabiny i wypłukałem wodą usta, opierając się na chwilę o umywalkę. Po chwili jednak podszedłem do mojego chłopaka i przytuliłem się do niego.
-Dlaczego ciebie to musiało spotkać?- spytał retorycznie, ale i tak odpowiedziałem.
-Tak widocznie musiało być. Kocham cię...
Uśmiechając się delikatnie złączyłem nasze usta w słodkim pocałunku.
-Obiecaj mi że jak już mnie nie będzie, nie załamiesz się i ułożysz sobie z kimś szczęśliwe życie. Dla mnie jesteś najpiękniejszą i najlepszą osobą jaką spotkałem i tak mocno pokochałem- wyszeptałem opierając czoło o jego i zamykając na chwile oczy.
-Postaram się- odparł i musnął moje usta swoimi.
-Chodź, muszę im w końcu powiedzieć- splotłem nasze dłonie.
Wróciliśmy na scenę, gdzie Liam Louis i Harry odpowiadali na pytania z Twitter'a. Niall uścisnął mocniej moją dłoń, dodając mi tym otuchy.
-Chłopaki...muszę wam coś powiedzieć- powiedziałem cicho sprawdzając czy na razie jestem po za zasięgiem mikrofonów.
-O co chodzi? Źle się czujesz?- spytał Liam.
-Li...ja...ja nie jestem przeziębiony. Jestem śmiertelnie chory...umieram- wydusiłem spuszczając głowę i czekając na ich reakcję.
-Ś-śmiertelnie chory...? żartujesz...prawda?- odezwał się pierwszy Lou.
-Nie. Mam raka trzustki...zostało mi około 3 tygodni życia- odp wiedziałem.
-Ale..jak...dlaczego dopiero teraz o tym nam mówisz...? Od kiedy wiesz..?- zaczął jąkać się Liam.
-Od prawie pięciu miesięcy. w tedy kiedy co tak dużo wymiotowałem i później wylądowałem nieprzytomny w szpitalu- westchnąłem.
Harry usiadł na scenie, chowając twarz w dłoniach, by ukryć łzy. Na widowni rozległy się szmery, głośne rozmowy fanów. Li i Tommo zignorowali to i podeszli do mnie, mocno mnie przytulając, zaskoczeni tym jak bardzo stałem się kruchy i chudy. W końcu sięgnąłem o mikrofon, czując jak Nialler obejmuje mnie w pasie.
-Chciałbym wam powiedzieć wam o ważnej sprawach które ukrywałem do dzisiaj przed wszystkimi. Niewiele osób wiedziało że...że mam raka trzustki. Nie mówiłem nic, bo nie chciałem żeby ktoś się martwił i w ogóle...- poczułem jak zaczynają piec mnie oczy- Po drugie przyznaje oficjalnie że jestem z Niall'em. Jest moim wspaniałym chłopakiem. To właśnie on był praktycznie od początku kiedy się dowiedziałem o raku...chodź dowiedział się całkiem przypadkowo. Niall, dziękuję ci za tą troskę o mnie i pomoc w trudnych chwilach- zwróciłem się do blondyna patrząc mu prosto w oczy-Kocham cię.
Przytuliłem się znowu do niego i dyskretnie pocałowałem w szyję.
-Przepraszam...
Ruszyłem szybko za kulisy, mijając resztę zszokowanej ekipy i gościa z Modestu. Skierowałem się do mojej garderoby, ocierając z policzków cieknące łzy. Ledwo otworzyłem drzwi już trzeci raz mój brzuch przeszył ból i mimowolnie upadłem na ziemię. Czułem się totalnie wyniszczony przez chorobę, jak nigdy. Nie miałem nawet siły by usiąść, zwinąłem się w pozycję embrionalną, czekając aż ktoś przyjdzie, co stało się szybko.
-ZAYN!!- krzyknęli równocześnie Niall i Louis.
Podbiegli szybko i podnieśli mnie z trudem, bo nie mogłem samodzielnie choćby wstać na nogi i już po chwili płożyli mnie na kanapie w środku garderoby pochylając się nade mną.
-Zayn? Co się dzieje?- spytał niepewnie Lou.
Nie odpowiedziałem, tylko zacząłem niekontrolowane krzyczeć z bólu.
-Z nim jest źle, bardzo źle- wyszeptał załamany Irlandczyk.
-Dzwonię po karetkę- zdecydował Tomlinson wyciągając szybko telefon.
A później była tylko nieprzenikniona ciemność...
__________________________________________
chłopcy bardzo entuzjastycznie podeszli do zaproszenia na zlot fanów i natychmiast się zgodzili, o czym powiadomiłem Monic na twitterze na DM, zaraz gdy ją zaobserwowałem. Właśnie czekaliśmy z Niall'em przed domem na auto Louis'a. Stwierdziliśmy że pojedziemy jego autem, by zaoszczędzić paliwo co musi brzmieć dziwnie bo w końcu mamy kasy mnóstwo. No ale zawsze coś można zaoszczędzić mimo wszystko :D
Gdy dotarliśmy po Hyde Park, czekała na nas już Monic i Luna, uśmiechając się szeroko. Z daleka było widać ze były strasznie podekscytowane naszym przybyciem.
-Matko, na serio nie sądziłam że się pojawicie na tym spotkaniu- powiedziała na powitanie Luna.
-Też mi cię miło widzieć znowu- parsknąłem śmiechem.
-Cześć- przywitała się Monic- jestem Monic. Miło że przyjęliście nasze zaproszenie.
-Hej. Zawsze jak mamy czas to chcemy się spotkać z fanami. To więc gdzie reszta ekipy?- odezwał się Harry.
-W środku. Uprzedziłyśmy ich że przyjdziecie żeby...no wiecie, nie było jakiegoś zaskoczenia i zamieszania- powiadomiła nas.
-Dzięki. A więc może na początek powiecie nam co będziemy robić?- spytał Louis.
-No wiecie...najpierw pewnie będą chcieli wasze autografy i zdjęcia z wami, a później tak pogadać sobie, poznać się nawzajem. możemy się też przenieść później na koncert który się zaczyna koło 20. No w sumie to to jest taka walka między zespołami o pierwsze miejsce i rozgłos- zaczęła mówić Lena- Byłam na tym w tamtym tygodniu. Nieźle grają.
-A Jaki to gatunek?- spytał zaciekawiony Niall.
-Raczej mieszane. ale raczej przeważa rock i pop. ktoś jeszcze na pewno śpiewa reggae i rap- odpowiedziała.
-A tak apropos ile nas będzie?- spytał Liam.
-Z początku miało być nas do 30 ale wiele osób nie mogło przyjść, no i jest nas 18- odparła Monic'a.
-To i tak nieźle ludzi. wyczuwam zajebisty wieczór- powiedział Harry.
-Ale nie przesadzaj z alkoholem- uprzedziłem- jutro mamy pracę.
-No jasne. I tak nie pije w środku tygodnia- wzruszył ramionami.
-Nie trzeba alkoholu żeby dobrze się bawić! wystarczy nam Louis! to jest dopiero rozrywka!- zawołał Liam.
-Oh! Li, dzięki za reklamę! czuję się wyjątkowy!- zażartował szatyn.
Zaśmialiśmy się. Kilka minut później z daleka zobaczyliśmy małą grupkę fanów siedzących na trawie.
-No to jesteśmy na miejscu- powiedziała Luna.
-cześć wszystkim!- zawołałem.
wszyscy zerwali się na równe nogi i podeszli do nas podekscytowani i zaczęli się po kolei przedstawiać. W grupie również było chyba z 6 chłopaków. Miłe zaskoczenie. Po rozdaniu autografów i zrobieniu sobie zdjęć, usiedliśmy na trawie i zaczęliśmy tak po prostu rozmawiać, jak starzy znajomi. ja aktualnie rozmawiałem z czterema dziewczynami i dwoma chłopakami. oczywiście największą uwagę zwróciła na siebie Harry Niall. Ughh...nie powiem jak bardzo byłem zazdrosny o Nialler'a kiedy widziałem jakie zakochane spojrzenia posyłały mu fanki. Nagle dostałem takiej ochoty jak nigdy by wykrzyczeć całemu światu że Niall Horan pochodzący z Mulingar z Irlandi wcale nie jest dla mnie tylko przyjacielem. Chciałem powiedzieć jak szalenie go kocham, że jest całym moim światem i nikomu go nie oddam. Chciałem go całować bez opamiętania przy wszystkich, mając w dupie wszystkich ludzi do okoła...przygryzłem wargę kiedy nawijał o czymś i prawie zwilżył językiem wargę. Śledziłem uważnie jego wargi, przypominając sobie ich cudny smak...
-Zayn...? wszystko ok?- usłyszałem.
To wystarczyło żebym natychmiast wrócił do rzeczywistości i szybko odwróciłem wzrok od ust blondyna, skupiając uwagę na moich towarzyszy.
-Tak, a czemu pytasz?- spytałem udając jak by nic się nie stało.
-Nie mogłeś oderwać wzroku od Niall'a- zachichotała Anne.
Mimo wolnie zarumieniłem się.
-J-ja...no ten...- bąknąłem.
-ktoś tu się zawstydził- zachichotała Britt.
-ehh...po prostu o tym zapomnijcie...zagapiłem się- powiedziałem.
-Zagapiłeś się...taaak...zżerałeś go wzrokiem- zachichotał Ben- nie wnikam co wy tam robicie.
-C-co?! Nie!- zaprzeczyłem gwałtownie.
-Nie musisz zaprzeczać, siedzisz w śród shiperów Ziall'a- odparła Nathalie.
-No ten...nie wiem co powiedzieć...-wydukałem zaskoczony.
-Po prostu powiedz czy Ziall jest prawdziwy?- spytał Max.
-Ehh...jak bym powiedział że nie to bym musiał skłamać, ale nie powiem też tak bo nie moge- powiedziałem.
-czyli potwierdziłeś. Nikt nie będzie o tym wiedział oprócz naszej szóstki- zapewniła Nathalie.
-Luna i Monic też już wiedzą- poprawiła ją Anne.
-Więc jesteście razem ale się ukrywacie bo Modest- stwierdził Ben- w sumie to nie wiem po co o to pytamy bo za mocne znaki dajecie, nawet nieświadomie.
-Przerażacie mnie waszą wiedzą i spostrzegawczością- odparłem, zerkając niewinnie na Nialler'a.
-To nie jest trudne. Jak mówiłam ostatnio z dziewczynami, zbytnio tego nie ukrywacie-rzekła Anne.
-Zayn...mam takie pytanie...- zaczął niepewnie Max.
-Tak?
-Wiem że to nie moja sprawa...ale co cię tak wkurzyło przed tym jak zostałeś napadnięty?- spytał nieśmiało.
-Wolałbym to zachować dla siebie. Może się kiedyś dowiecie ale nie teraz- odpowiedziałem.
-ok, jasne.- skinął głową.
-Tak w ogóle jakie macie hobby?- spytałem nagle.
-Ja uwielbiam strzelać. nawet jeżdżę na zawody strzeleckie- odparła Brittanie.
-Naprawdę?- zdziwiłem się.
Nigdy bym nie powiedział że ta drobna i niska dziewczyna może mieć takie zainteresowania!
[tydzień później]
Te dni przeleciały szybko i spokojnie. Wielkimi krokami zbliżał się koncert w Menhester. Zaczęliśmy mieć próby tuż przed show, a ja jeszcze w między czasie chodziłem do ośrodka pomagać. Chłopak którego poznałem przy moim pierwszym razie w tym budynku, zmarł w tę samą noc. Było mi bardzo smutno, bo rozmowa z nim wiele mi pomogła. Oczywiście obowiązkowo poszedłem na jego pogrzeb, co nie umknęło dziennikarzom. Chcieli się dowiedzieć za wszelką cenę co go ze mną łączyło. Doszło do tego że zaczęli mnie śledzić na każdym kroku, co zaczęło być coraz bardziej wkurzające, aż w końcu mimo moich starań, jakoś się dowiedzieli gdzie znikam na kilka godzin prawie codziennie. Do tego gazety zaczęły się rozpisywać o tym, snuć jakieś wnioski dlaczego to robię, że mam wielkie serce i to że chyba mam anoreksję bo zacząłem być przeraźliwie chudy. Swoją drogą...przez ostatnie dni zdążyłem schudnąć aż osiem kilo. To dużo...w końcu zauważyłem że jem coraz mniej i byłem coraz słabszy. Ale ukrywałem to przed Niall'em. Na silę zjadałem chociaż jedno danie z obiadu, kiedy nie widział zmuszony byłem do mimowolnego wymiotowania. praktycznie już cały czas bolało mnie całe ciało, ale na szczęście, nie aż tak bardzo i to też mogłem ukrywać. Co do przyznania się do wszystkiego, przemyślałem to i postanowiłem powiedzieć chłopakom i fanom o roku, na najbliższym koncercie w Manchester. Myślę że będzie dobrze.
Maggie jako jedyna zauważyła że jest mi coraz trudniej i powiedziała żebym już nie pomagał bo widzi ile mnie to kosztuje.
Do końca się nie poddam. muszę walczyć do końca i być silny..
Starałem się spędzać jak najwięcej czasu z przyjaciółmi i rodziną. Zarosiłem nawet mamę z siostrami na tydzień. Tata nie mógł przyjechać bo nie dali mu wolnego w pracy...szkoda.
Siedziałem właśnie w swoim łóżku kiedy na dole wszyscy oglądali telewizje. Byłem już zbyt zmęczony i stwierdziłem że idę spać...coś ostatnio nie najlepiej ze mną.
[8 dni później]
Uścisnąłem mocno moją mamę na pożegnanie.
-Na pewno nie odprowadzić was na dworzec?- upewniłem się.
-Tak, damy sobie radę. A po za tym widzę jak szybko się męczysz. Nie chce być powodem który cie wykończy- zażartowała.
-Myślisz że taka przejażdżka z wami mogła by mnie zabić? aż taki delikatny nie jestem- zaśmiałem się.
-Wszystko możliwe. Ok, to my idziemy, bo pociąg nam ucieknie i będziesz musiał znosić swoją mamę jeszcze przez jedną noc- uśmiechnęli się.
-Będę tęsknił- mruknąłem.
-Powtarzasz to już pięty raz! normalnie jak baba!- odezwała się Saffa wywracając oczami.
-Ej! nieprawda!- zaprzeczyłem, czochrając jej włosy.
-Prawda. a teraz wybacz mamy pociąg- wystawiła mi język i chwyciła ramie mamy ciągnąc ją w stronę taksówki- do kiedyś tam!
-Cześć!- zachichotałem pod nosem i zamknąłem drzwi frontowe kiedy tylko odjechały.
-Znowu sami- usłyszałem i poczułem mokre pocałunki na szyi- mam na ciebie ochotę od dawna, ale nie ładnie tak, kiedy za ścianą śpi twoja mama- wymruczał, wkładając mi ręce pod koszulkę.
Nie odpowiedziałem tylko dałem się ponieść bliskości z Niall'em.
Odwróciłem się do niego przodem, a on wpił się w moje usta, przypierając mnie do drzwi frontowych i wkładając mi kolano miedzy nogi. odrzuciłem głowę do tyłu czując jak ociera się o moje krocze. Z moich ust wyleciało ciche westchnięcie. irlandczyk szybko zaciągnął ze mnie podkoszulkę i zaczął całować moją szyję. przyciągłem go bliżej, sprawiając ze między nami nie było wolnej przestrzeni.
-Cholera, kocham cię, kocham!- krzyknąłem i chwyciłem go gwałtownie za włosy i pocałowałem namiętnie w usta- Jesteś tylko mój, słyszysz?
-Tylko twój- wymruczał zdejmując swoją koszulę i rzucając w kąt.
Przenieśliśmy się do salonu, nieprzerywając pieszczot. Zanim zostałem pchnięty na kanapę, zostałem pozbawiony spodni i bokserek. a sam Niall się rozebrał rzucając ubrania za siebie i całując mnie zachłannie. Długo nie utrwało kiedy wszedł we mnie gwałtownie. Jęknąłem przeciągle przymykając oczy z rozkoszy. blondyn nie szczędził sobie podniecających mnie dźwięków, poruszając szybko biodrami i stymulując mojego członka. Naprawdę w domu zrobiło się nagle gorąco. aż za gorąco. przejechałem ręką po plecach irlandczyka, zcierając z nich spływające kropelki potu, kiedy on mi szeptał czułe słówka na ucho. w końcu Niall krzyknął głośno, wyginając się. Chwilę później i ja doszedłem. Na koniec pocałowałem go delikatnie i wtuliłem się w jego ramiona, usypiany przez smyrające palce Nialler'a po moich plecach...
[tydzień później]
Nie spokojnie siedziałem w naszej garderobie, już ubrany. Nie najlepiej się czułem...nie miałem za dużo siły. Ostatni raz jadłem coś dwa dni temu- jakieś marne jabłko i od tego czasu, chodź bym chciał nie mogłem za cholerę się zmusić do jedzenia.
Dzisiaj nadszedł ten dzień, Nialler znał już cały plan.
Wyszliśmy za kulisy całą piątką . Byłem zestresowany jak nigdy. Znowu się bałem, ale tym razem ich reakcji. Zamknąłem na chwilę oczy.
-Zayn? Dobrze się czujesz?-spytał Harry.
-Chyba się przeziębiłem- skłamałem.
-Nie najlepiej wyglądasz-dodał Lou.
-Dam rade dzisiaj jeszcze zaśpiewać- zapewniłem.
Blondyn za ten czas zniknął w toalecie i właśnie wrócił. Pokolei zaczęliśmy wchodzić na scenę. Dzisiaj na serio czułem się o wiele gorzej niż zwykle. Czy aż tak bliski jest finał?
Starając się dać wszystko, wiedząc że to ostatni mój koncert, zaczęliśmy pokolei śpiewać Kiss You, One Thing, What Makes You Beatifull, Over Again. W końcu postanowiliśmy zaśpiewać stary cover z x- factora -Thorn. Niall co chwile patrzył na mnie z troską, jak bym miał zaraz zemdleć.Fani byli zachwyceni. Kiedy skończyliśmy śpiewać, przeszyła mnie fala ostrego bólu i poczułem mdłości.
Irlandczyk szybko się znalazł przy mnie.
-Muszę do łazienki- wyszeptałem.
Bez słowa podszedł do Liam'a i już po chwili zeszedłem za kulisy w towarzystwie Niall'a.
Gdy tylko wszedłem do łazienki, wszedłem do jednej z kabin i zwymiotowałem do ubikacji, stękając z bólu.
-Potrzebujesz jeszcze czegoś?- spytał cicho irlandczyk.
Nie odpowiedziałem tylko wyszedłem z kabiny i wypłukałem wodą usta, opierając się na chwilę o umywalkę. Po chwili jednak podszedłem do mojego chłopaka i przytuliłem się do niego.
-Dlaczego ciebie to musiało spotkać?- spytał retorycznie, ale i tak odpowiedziałem.
-Tak widocznie musiało być. Kocham cię...
Uśmiechając się delikatnie złączyłem nasze usta w słodkim pocałunku.
-Obiecaj mi że jak już mnie nie będzie, nie załamiesz się i ułożysz sobie z kimś szczęśliwe życie. Dla mnie jesteś najpiękniejszą i najlepszą osobą jaką spotkałem i tak mocno pokochałem- wyszeptałem opierając czoło o jego i zamykając na chwile oczy.
-Postaram się- odparł i musnął moje usta swoimi.
-Chodź, muszę im w końcu powiedzieć- splotłem nasze dłonie.
Wróciliśmy na scenę, gdzie Liam Louis i Harry odpowiadali na pytania z Twitter'a. Niall uścisnął mocniej moją dłoń, dodając mi tym otuchy.
-Chłopaki...muszę wam coś powiedzieć- powiedziałem cicho sprawdzając czy na razie jestem po za zasięgiem mikrofonów.
-O co chodzi? Źle się czujesz?- spytał Liam.
-Li...ja...ja nie jestem przeziębiony. Jestem śmiertelnie chory...umieram- wydusiłem spuszczając głowę i czekając na ich reakcję.
-Ś-śmiertelnie chory...? żartujesz...prawda?- odezwał się pierwszy Lou.
-Nie. Mam raka trzustki...zostało mi około 3 tygodni życia- odp wiedziałem.
-Ale..jak...dlaczego dopiero teraz o tym nam mówisz...? Od kiedy wiesz..?- zaczął jąkać się Liam.
-Od prawie pięciu miesięcy. w tedy kiedy co tak dużo wymiotowałem i później wylądowałem nieprzytomny w szpitalu- westchnąłem.
Harry usiadł na scenie, chowając twarz w dłoniach, by ukryć łzy. Na widowni rozległy się szmery, głośne rozmowy fanów. Li i Tommo zignorowali to i podeszli do mnie, mocno mnie przytulając, zaskoczeni tym jak bardzo stałem się kruchy i chudy. W końcu sięgnąłem o mikrofon, czując jak Nialler obejmuje mnie w pasie.
-Chciałbym wam powiedzieć wam o ważnej sprawach które ukrywałem do dzisiaj przed wszystkimi. Niewiele osób wiedziało że...że mam raka trzustki. Nie mówiłem nic, bo nie chciałem żeby ktoś się martwił i w ogóle...- poczułem jak zaczynają piec mnie oczy- Po drugie przyznaje oficjalnie że jestem z Niall'em. Jest moim wspaniałym chłopakiem. To właśnie on był praktycznie od początku kiedy się dowiedziałem o raku...chodź dowiedział się całkiem przypadkowo. Niall, dziękuję ci za tą troskę o mnie i pomoc w trudnych chwilach- zwróciłem się do blondyna patrząc mu prosto w oczy-Kocham cię.
Przytuliłem się znowu do niego i dyskretnie pocałowałem w szyję.
-Przepraszam...
Ruszyłem szybko za kulisy, mijając resztę zszokowanej ekipy i gościa z Modestu. Skierowałem się do mojej garderoby, ocierając z policzków cieknące łzy. Ledwo otworzyłem drzwi już trzeci raz mój brzuch przeszył ból i mimowolnie upadłem na ziemię. Czułem się totalnie wyniszczony przez chorobę, jak nigdy. Nie miałem nawet siły by usiąść, zwinąłem się w pozycję embrionalną, czekając aż ktoś przyjdzie, co stało się szybko.
-ZAYN!!- krzyknęli równocześnie Niall i Louis.
Podbiegli szybko i podnieśli mnie z trudem, bo nie mogłem samodzielnie choćby wstać na nogi i już po chwili płożyli mnie na kanapie w środku garderoby pochylając się nade mną.
-Zayn? Co się dzieje?- spytał niepewnie Lou.
Nie odpowiedziałem, tylko zacząłem niekontrolowane krzyczeć z bólu.
-Z nim jest źle, bardzo źle- wyszeptał załamany Irlandczyk.
-Dzwonię po karetkę- zdecydował Tomlinson wyciągając szybko telefon.
A później była tylko nieprzenikniona ciemność...
__________________________________________
poniedziałek, 7 października 2013
Ziall- Rozdział IX
[tydzień później]
W ciągu dwóch dni doszedłem do siebie, ale już nie byłem aż tak silny jak wcześniej. W sumie to wcale mnie to nie dziwi.
Przebrałem się szybko w ciuchy na scenę i zakradłem się od tyłu do Niall'a wskakując mu na plecy. Ukochany irlandczyk w ostatniej chwili odzyskał równowagę i trzymał mnie mocno za uda.
-Nie za wygodnie ci?- uśmiechnął się.
-Jest idealnie Sunshine- powiedziałem całując go w płatek ucha.
-Jesteście tak słodcy że zaraz się porzygam- skomentował nasze zachowanie Lou.
-Odezwał się aniołek. jak tam Noc? Zdaje się że słyszało was pół Dublin'u-odciąłem się.
Tommo oblał się rumieńcem.
-Hazza pewnie nie narzekał na brak atrakcji- dodał Nialler.
-Zamknijcie się- warknął pokazując nam środkowy palec, co wywołało u nas kolejną salwę śmiechu.
Zszedłem z Niall'a i ruszyliśmy na scenę. Wszedłem jako ostatni zaraz po Hazzie. Powitał nas entuzjastyczny krzyk fanów, a z głośników popłynęły pierwsze dźwięki 'Kiss You'. Uśmiechnąłem się i zacząłem śpiewać swoją solówkę.
Postanowiłem dać troche rozrywki fanom i zacząłem dokuczać Harry'emu i Lou, zamieniać słowa w piosence. Na koniec zaśpiewaliśmy nasz cover z x-factor'a 'Kids In America'.
Stanąłem nieruchomo na scenie, lekko ruszając prawą stopą i śpiewając z szerokim uśmiechem:
"...Everybody live for the music go round!
Na na na na na na na sing!
Na na na na na na sing!
Na na na na na na na sing!
Na na na na na na na! "
Zacząłem skakać szalenie, równocześnie trochę tańcząc i przeciągając słowa. Pod koniec, Nialler skoczył mi na plecy i owinął nogi w okół moich bioder. Zacząłem się śmiać obracając się w okół własnej osi, aż straciłem równowagę i wraz z ostatnią zwrotką, runąłem na blondyna, który upadł na plecy. Jednak wciąż trzymając mikrofon w dłoni, zaśpiewałem do ostatniego słowa, na koniec, wybuchając głośno śmiechem razem z Niall'em.
-Kocham fanów z Dublina!- zawołałem radośnie przewracając się na brzuch-Sprawiacie że ten koncert jest niesamowity!
Odpowiedziały mi rozbawione piski fanów. Przeturlałem się z powrotem na plecy przybijając z roześmianym Irlandczykiem piątkę. Hazz zszedł na chwilę by użyć inhalatora bo dostał lekkiego ataku astmy, a szedł z nim Tommo. Posłałem w powietrzu bezgłośne 'Kocham cię' Horan'owi i w tym samym momencie przeszył mnie ostry, znajomy ból. Upuściłem mikrofon między mnie a Niall'a i zacisnąłem mocno powieki, skupiając się na tym, by stłumić jaki kolwiek dźwięk.
-Zayn, jeżeli chcesz możemy na chwilę zejść jak potrzebujesz -zaproponował lekko spanikowany Nialler.
Uścisnąłem delikatnie jego nadgarstek dając mu znać by się wstrzymał. Ból minął, a ja zaczerpnąłem głęboko powietrza, otwierając oczy.
-Już o wszystkim- zapewniłem go drżącym głosem.
Usiadłem, rozglądając się do okoła. Na szczęście moje zachowanie zauważyli tylko Liam i dziewczyna z pierwszego rzędu.
-Coś nie tak?- spytał niepewnie Li.
-Nie, wszystko ok- skłamałem.
Odszedł, podchodząc chwilę później do Louis'a który wszedł dopiero na scenę i zaczął coś do niego szeptać na ucho.
-To cię wykończy- powiedział cicho blondyn -jak długo masz zamiar to ukrywać? Li już coś podejrzewa...nie wygrasz z tym.
-Nie tutaj!- posłałem mu ostre spojrzenie.
[dwa dni później]
Przez następne kilka godzin po koncercie Niall próbował mnie namówić żebym w końcu powiedział wszystkim prawdę. Ale ja wiedziałem że to jeszcze nie czas. Chciałem się przyznać ale jeszcze nie teraz. Gdy w końcu dał mi spokój, patrzył na mnie zawiedziony za każdym razem kiedy nasze spojrzenia się spotykały, a do tego Liam i Louis zaczęli mi się dokładnie przyglądać. Cholera, coraz trudniej mi było ukrywać przed wszystkimi moją chorobę, a moje samopoczucie mi zbytnio nie pomagało.
Zirytowany tym wszystkim, zadzwoniłem do ośrodka dla dzieci z chorobami śmiertelnymi* i spytałem czy mogę jakoś pomagać przez jakiś czas opiekować się nimi. Dzisiaj miałem iść na pierwsze spotkanie i poznanie ośrodka. wszedłem na parter gdzie mieściły się wszystkie biura i stanąłem przed drzwiami z numerem 6. cicho zapukałem i czekałem aż usłyszałem ciche 'proszę wejść'. Niepewnie uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka. przy biurku siedziała kobieta w średnim wieku, pochylona nad stertą dokumentów. Zamknąłem drzwi i usiadłem na krześle koło biurka. kobieta nawet nie podniosła wzroku. Odchrząknąłem znacząco.
-Dzień dobry. Nazywam się Zayn Malik i dzwoniłem tu wczoraj popołudniu w sprawie...- zacząłem, ale mi przerwała.
-Witam.Miło że chce pan pomóc, chce poświęcić swój czas tym biednym dzieciom- kobieta uśmiechnęła się.
-Wiem przez co przechodzą, może mi ani wierzyć-odpowiedziałem cicho, spuszczając wzrok.
-Ktoś w rodzinie miał raka?- spytała.
-Ja mam raka- spojrzałem jej prosto w oczy.
Zmieszała się odwracając wzrok.
-Przykro mi...
-Nie chcę pani współczucia, bardziej przyda się ono tym chorym dzieciom- powiedziałem stanowczo- jeżeli mamy współpracować przez najbliższy czas, to może mówmy sobie po imieniu?
-Jestem za. Megan- podała mi dłoń.
-Zayn- uśmiechnąłem się.
-To może pokażę ci teraz ośrodek i poznasz naszych podopiecznych?- zaproponowała.
-Było by świetnie!
Nie kryłem tego, że byłem bardzo podekscytowany, tym że mogę się na coś przydać.
Wyszliśmy z gabinetu i ruszyliśmy korytarzem na schody. wyszliśmy na piętro budynku i kobieta otworzyła drzwi na oddział.
Co było dziwne, wcale tam nie było aż tak cicho. Co chwilę słychać było jakieś radosne krzyki, śmiechy i nawet kilka maluchów przebiegło koło nas bawiąc się w berka. Na moje usta wkradł się szeroki uśmiech.
-Mówiłam żebyście nie biegali!- zawołała za nimi o czym zwróciła się do mnie- na tym piętrze mają pokoje dzieci od 3 do 10 lat. rodziny przyjeżdżają do naszego szpitala nawet z okolic Londynu. Podobno mamy bardzo dobrą opinię, na temat opiekowania się chorymi. Myślę że pewna dziewczynka będzie w niebo wzięta na twój widok.
-Ile ma lat?- spytałem.
-Pięć...- odpowiedziała ze smutkiem.
Taka maleńka, a już musiała cierpieć...to nie w porządku! gdzie tu sprawiedliwość?!
Moje rozmyślania przerwał pisk, kiedy tylko weszliśmy do jednego z pokojów. poczułem silny uścisk w pasie. Drobna ruda dziewczynka spojrzała na mnie z zachwytem. przykucnąłem, a ona natychmiast przytuliła się do mnie, wykrzykując moje imię. objąłem ramionami jej maleńkie ciałko.
-Jak masz na imię?- spytałem.
-Luna- odpowiedziała, odsuwając się ode mnie.
Miała cudne duże zielone oczy.
-Jej! Dziękuję!- zwróciła się do swojej opiekunki.
Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co chodzi.
-Pani Megan obiecała że cię poznam!- wytłumaczyła dziewczynka.
-Ah, no tak...- uderzyłem się lekko , otwartą dłonią w czoło.
Luna uśmiechnęła się do mnie uroczo i pociągła mnie w głąb swojego pokoju, którego dzieliła z najwyżej siedmioletnią blondynką, która właśnie czytała w skupieniu książkę. Uśmiechnąłem się od nosem i dałem się zapoznać rudowłosej, z dość dużą kolekcją zabawkowych kucyków.
Meg wycofała się po cichu, zostawiając mnie tam samego.
Później tuż przed kolacją, zabrała mnie na drugie piętro gdzie przebywali od 11 do 18 lat chorzy. Zaprowadziła mnie do czternastoletniego chłopaka, który był już w ostatnim stadium i był już tak wyniszczony przez raka, że musieli go karmić, bo nie miał siły. Bez słowa wziąłem od pielęgniarki miseczkę z zupą mleczną i zacząłem dawać chłopakowi do ust po łyżce. Uśmiechnąłem się do niego pocieszająco i nagle przestałem się uśmiechać. Za niedługo to miało czekać mnie...już powoli czułem pewne trudności.
-Coś cię martwi?- spytał cicho
-To nic takiego- skłamałem.
-Przecież widzę- nie dał za wygraną.
-Ok...no więc...Ja się boję...też mam raka- wydusiłem zamykając oczy- ale nie powiedziałem o tym moim przyjaciołom...na razie. Wiedzą tylko moi rodzice, mój...chłopak i kilka znajomych fanek- zwierzyłem się- nie chcę żeby widzieli co robi ze mną ta choroba...
-Dobrze cię rozumiem. Ja już się z tym pogodziłem. Jeżeli będziesz miał przy sobie najbliższych przy sobie, lepiej to przejdziesz. Powiedz im.- poradził mi.
-Mam taki zamiar, ale jeszcze nie teraz...- mruknąłem.
-Będzie dobrze- uśmiechnął się słabo zamykając oczy i wzdychając ciężko.- mógłbyś zawołać pielęgniarkę? Źle się...czuję- poprosił.
-Oczywiście- odparłem i wyszedłem w poszukiwaniu jakiegoś pokoju pielęgniarek.
Po kilku minutach chciałem ponownie wejść do pokoju chłopaka, ale nie pozwolono mi już dzisiaj. Szkoda. Nawet się z nim nie pożegnałem. ruszyłem zapoznawać się z kolejnym nastolatkami. Spędziłem tam czas do wieczora. Z mnóstwem nowego doświadczenia wróciłem zmęczony do domu.
Niall czekał na mnie już z kolacją, ale jakoś nie miałem ochoty. grzecznie mu odmówiłem kanapek i zaciąłem go do mojego pokoju, wtulając się w niego i zasypiając.
[Rano]
Obudziłem się wcześniej niż Niall. Dochodziła 9. postanowiłem mu wynagrodzić wczorajszy wieczór, robiąc mu dzisiaj śniadanie do łóżka.
Po cichu wyszedłem z pokoju w samych bokserkach i skierowałem się do kuchni. zabrałem się zarobienie jajecznicy na bekonie smarowanie chleba masłem zrobienia świeżego soku w sokowirówce i pokrojenie pomidora z ogórkiem. kiedy wszystko ładnie poukładałem na tacce, wróciłem do mojego pokoju i postawiłem na chwilę śniadanie na szafce. wsunąłem się pod pościel i zbliżyłem się do słodko śpiącego irlandczyka. zacząłem delikatnie muskać ustami jego powieki, policzki i wargi mruknął coś przez sen i uśmiechnął się delikatnie.
-Wstajemy śpiochu śniadanie stygnie- wymruczałem mu do ucha po chwili usuwając z jego czoła pojedynczy kosmyk blond włosów.
powoli otworzył oczy i uśmiechnął się delikatnie. Pochyliłem się jeszcze raz znów całując do w usta. Tym razem oddał pocałunek kładąc mi rękę na karku,przybliżając do siebie bliżej i pogłębiając po chwili pocałunek. Jednak odsunąłem się. Spojrzał na mnie pytająco.
-Śniadanie- odparłem, sięgając po tacę i kładąc już na pół siedzącemu Nialler'owi na kolana.
Sięgnąłem po widelec i nabrałem jajecznicy, wkładając ją mu do ust. W końcu blondyn się uparł żebym też coś zjadł. Nie miałem wyboru chodź w ogóle czułem że jak coś zaraz zjem to polecę do Łazienki wszystko zwymiotować...co się ze mną działo? jak przewidziałem, pod pretekstem załatwienia potrzeby jak najszybciej poszedłem do łazienki i zwymiotowałem do ubikacji. Byłem cholernie głodny ale nie mogłem nic zjeść...może to tylko chwilowe?
Po południu wyciąłem go na spacer do parku, a później wpadliśmy do Liam'a. W końcu normalnie zjadłem u niego kanapki. spędziliśmy u niego cały wieczór, gadając o niczym i czytając artykuły na nasz temat przez co mielimy dużo śmiechu. Zanim wyszliśmy, przyszła Danielle zostając u Li na noc. Wracając do naszego mieszkania, utknęliśmy w lekkim korku i odeszło do naszego auta kilka fanów. Niall zagadał się z jednym chłopakiem i dziewczyną na temat ostatniego meczu piłki nożnej z udziałem Manchester Unated. ja natomiast zacząłem konwersację z trzema dziewczynami.
-No bo mamy taki pomysł żeby zrobić taki mini zlot fanów tu w Londynie. tak koło 30-40 osób. wpadlibyście? będzie fajnie!- zapewniała wysoka dziewczyna zafarbowana na kolor czerwony.
-A kiedy to będzie?- spytałem.
-za jakieś 4 dni. w hyde parku.- odpowiedziała szatynka.
-Postaram się namówić chłopaków, ale nie wiem czy czasem czegoś Modest w ostatniej chwili nie wymyśli i będziemy musieli iść na jakiś wywiad czy coś w tym stylu. ale myślę że będziemy.- odpowiedziałem.
-Było by świetnie!- zawołała druga brunetka.
-Ale jak by co to jak możemy wam dać znać jak byśmy nie mogli?
-Mogę dać swojego twitter'a, napiszesz mi najwyżej- odparła czerwonowłosa.
-Ok, to napisz mi- westchnąłem podając jej kartkę i długopis znaleziony w schowku.
Napisała szybko swojego Nicka i uśmiechnęła się szeroko
-Tak swoją drogą jestem Monic i jestem shipperką Larry'ego i Ziall'a- wyszczerzyła się.
-Miło mi- uśmiechnąłem się niepewnie.
-to jest ciekawe że Modest się uwziął na Lou i Hazzę a na was nie, jak widać że...no wiesz- dodała- za bardzo tego nie ukrywacie.
-I nawet nie zaprzeczaj- uprzedziła mnie blondynka.
Spuściłem wzrok zawstydzony. Cholera, czemu ja nie umiem kłamać w tej sprawie? zaczynam być taki sam jak Harry i to Niall zaraz będzie za mnie mówić.
-Myślę że i tak bym nie zdołał was przekonać- wzruszyłem ramionami.
-Nie przejmuj się, może i lepiej. To nic nie zmienia- odezwała się druga brunetka.
-Directioner forever, nie ważne co się stanie- zapewniła Monic.
-I jak was tu nie kochać?- westchnąłem uśmiechając się niewinnie.
-Nas się nie da nie kochać- wyszczerzyła się blondynka- a wracając do przedstawiania się, jestem Anne, a ona nazywa się Lena
Zachichotałem nie mogąc się powstrzymać.
-Znam już jedną fankę, która ma na imię Lena- przyznałem.
-Nie czasem ta bruneta z którą siedziałeś jakiś czas w parku?- spytała Anne.
-skąd wiesz?!- zdziwiłem się.
-Powinieneś być już przyzwyczajony do tego że dziennikarze strzelają wam fotki- wzruszyła ramionami
-chyba się nigdy nie przyzwyczaję- odparłem- czy to aż takie dziwne że czuje się zwykłym chłopakiem?
-W sumie to pewnie od pewnymi względami jesteś no ale wiesz dla nas jesteś nieźle utalentowanym, miłym, przyjaznym chłopakiem- stwierdziła Lena- dla mediów zwykłym towarem...
-Zayn ruszamy- odezwał się NIaller.
- No to cześć dziewczyny, dzięki za zaproszenie i i skrócenie siedzenia w korku rozmową- pożegnałem się uśmiechając się szeroko.
-Cześć!- odpowiedziały chórem.
Zamknąłem drzwi i pomachałem im.
-Trzymamy kciuki za Ziall'a!- zdążyłem usłyszeć jeszcze Monic i pojechaliśmy.
Uśmiechnąłem się szeroko i dałem blondynowi całusa w policzek a on dał mi na kolano dłoń uśmiechając się czule.
___________________________________________________
W ciągu dwóch dni doszedłem do siebie, ale już nie byłem aż tak silny jak wcześniej. W sumie to wcale mnie to nie dziwi.
Przebrałem się szybko w ciuchy na scenę i zakradłem się od tyłu do Niall'a wskakując mu na plecy. Ukochany irlandczyk w ostatniej chwili odzyskał równowagę i trzymał mnie mocno za uda.
-Nie za wygodnie ci?- uśmiechnął się.
-Jest idealnie Sunshine- powiedziałem całując go w płatek ucha.
-Jesteście tak słodcy że zaraz się porzygam- skomentował nasze zachowanie Lou.
-Odezwał się aniołek. jak tam Noc? Zdaje się że słyszało was pół Dublin'u-odciąłem się.
Tommo oblał się rumieńcem.
-Hazza pewnie nie narzekał na brak atrakcji- dodał Nialler.
-Zamknijcie się- warknął pokazując nam środkowy palec, co wywołało u nas kolejną salwę śmiechu.
Zszedłem z Niall'a i ruszyliśmy na scenę. Wszedłem jako ostatni zaraz po Hazzie. Powitał nas entuzjastyczny krzyk fanów, a z głośników popłynęły pierwsze dźwięki 'Kiss You'. Uśmiechnąłem się i zacząłem śpiewać swoją solówkę.
Postanowiłem dać troche rozrywki fanom i zacząłem dokuczać Harry'emu i Lou, zamieniać słowa w piosence. Na koniec zaśpiewaliśmy nasz cover z x-factor'a 'Kids In America'.
Stanąłem nieruchomo na scenie, lekko ruszając prawą stopą i śpiewając z szerokim uśmiechem:
"...Everybody live for the music go round!
Na na na na na na na sing!
Na na na na na na sing!
Na na na na na na na sing!
Na na na na na na na! "
Zacząłem skakać szalenie, równocześnie trochę tańcząc i przeciągając słowa. Pod koniec, Nialler skoczył mi na plecy i owinął nogi w okół moich bioder. Zacząłem się śmiać obracając się w okół własnej osi, aż straciłem równowagę i wraz z ostatnią zwrotką, runąłem na blondyna, który upadł na plecy. Jednak wciąż trzymając mikrofon w dłoni, zaśpiewałem do ostatniego słowa, na koniec, wybuchając głośno śmiechem razem z Niall'em.
-Kocham fanów z Dublina!- zawołałem radośnie przewracając się na brzuch-Sprawiacie że ten koncert jest niesamowity!
Odpowiedziały mi rozbawione piski fanów. Przeturlałem się z powrotem na plecy przybijając z roześmianym Irlandczykiem piątkę. Hazz zszedł na chwilę by użyć inhalatora bo dostał lekkiego ataku astmy, a szedł z nim Tommo. Posłałem w powietrzu bezgłośne 'Kocham cię' Horan'owi i w tym samym momencie przeszył mnie ostry, znajomy ból. Upuściłem mikrofon między mnie a Niall'a i zacisnąłem mocno powieki, skupiając się na tym, by stłumić jaki kolwiek dźwięk.
-Zayn, jeżeli chcesz możemy na chwilę zejść jak potrzebujesz -zaproponował lekko spanikowany Nialler.
Uścisnąłem delikatnie jego nadgarstek dając mu znać by się wstrzymał. Ból minął, a ja zaczerpnąłem głęboko powietrza, otwierając oczy.
-Już o wszystkim- zapewniłem go drżącym głosem.
Usiadłem, rozglądając się do okoła. Na szczęście moje zachowanie zauważyli tylko Liam i dziewczyna z pierwszego rzędu.
-Coś nie tak?- spytał niepewnie Li.
-Nie, wszystko ok- skłamałem.
Odszedł, podchodząc chwilę później do Louis'a który wszedł dopiero na scenę i zaczął coś do niego szeptać na ucho.
-To cię wykończy- powiedział cicho blondyn -jak długo masz zamiar to ukrywać? Li już coś podejrzewa...nie wygrasz z tym.
-Nie tutaj!- posłałem mu ostre spojrzenie.
[dwa dni później]
Przez następne kilka godzin po koncercie Niall próbował mnie namówić żebym w końcu powiedział wszystkim prawdę. Ale ja wiedziałem że to jeszcze nie czas. Chciałem się przyznać ale jeszcze nie teraz. Gdy w końcu dał mi spokój, patrzył na mnie zawiedziony za każdym razem kiedy nasze spojrzenia się spotykały, a do tego Liam i Louis zaczęli mi się dokładnie przyglądać. Cholera, coraz trudniej mi było ukrywać przed wszystkimi moją chorobę, a moje samopoczucie mi zbytnio nie pomagało.
Zirytowany tym wszystkim, zadzwoniłem do ośrodka dla dzieci z chorobami śmiertelnymi* i spytałem czy mogę jakoś pomagać przez jakiś czas opiekować się nimi. Dzisiaj miałem iść na pierwsze spotkanie i poznanie ośrodka. wszedłem na parter gdzie mieściły się wszystkie biura i stanąłem przed drzwiami z numerem 6. cicho zapukałem i czekałem aż usłyszałem ciche 'proszę wejść'. Niepewnie uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka. przy biurku siedziała kobieta w średnim wieku, pochylona nad stertą dokumentów. Zamknąłem drzwi i usiadłem na krześle koło biurka. kobieta nawet nie podniosła wzroku. Odchrząknąłem znacząco.
-Dzień dobry. Nazywam się Zayn Malik i dzwoniłem tu wczoraj popołudniu w sprawie...- zacząłem, ale mi przerwała.
-Witam.Miło że chce pan pomóc, chce poświęcić swój czas tym biednym dzieciom- kobieta uśmiechnęła się.
-Wiem przez co przechodzą, może mi ani wierzyć-odpowiedziałem cicho, spuszczając wzrok.
-Ktoś w rodzinie miał raka?- spytała.
-Ja mam raka- spojrzałem jej prosto w oczy.
Zmieszała się odwracając wzrok.
-Przykro mi...
-Nie chcę pani współczucia, bardziej przyda się ono tym chorym dzieciom- powiedziałem stanowczo- jeżeli mamy współpracować przez najbliższy czas, to może mówmy sobie po imieniu?
-Jestem za. Megan- podała mi dłoń.
-Zayn- uśmiechnąłem się.
-To może pokażę ci teraz ośrodek i poznasz naszych podopiecznych?- zaproponowała.
-Było by świetnie!
Nie kryłem tego, że byłem bardzo podekscytowany, tym że mogę się na coś przydać.
Wyszliśmy z gabinetu i ruszyliśmy korytarzem na schody. wyszliśmy na piętro budynku i kobieta otworzyła drzwi na oddział.
Co było dziwne, wcale tam nie było aż tak cicho. Co chwilę słychać było jakieś radosne krzyki, śmiechy i nawet kilka maluchów przebiegło koło nas bawiąc się w berka. Na moje usta wkradł się szeroki uśmiech.
-Mówiłam żebyście nie biegali!- zawołała za nimi o czym zwróciła się do mnie- na tym piętrze mają pokoje dzieci od 3 do 10 lat. rodziny przyjeżdżają do naszego szpitala nawet z okolic Londynu. Podobno mamy bardzo dobrą opinię, na temat opiekowania się chorymi. Myślę że pewna dziewczynka będzie w niebo wzięta na twój widok.
-Ile ma lat?- spytałem.
-Pięć...- odpowiedziała ze smutkiem.
Taka maleńka, a już musiała cierpieć...to nie w porządku! gdzie tu sprawiedliwość?!
Moje rozmyślania przerwał pisk, kiedy tylko weszliśmy do jednego z pokojów. poczułem silny uścisk w pasie. Drobna ruda dziewczynka spojrzała na mnie z zachwytem. przykucnąłem, a ona natychmiast przytuliła się do mnie, wykrzykując moje imię. objąłem ramionami jej maleńkie ciałko.
-Jak masz na imię?- spytałem.
-Luna- odpowiedziała, odsuwając się ode mnie.
Miała cudne duże zielone oczy.
-Jej! Dziękuję!- zwróciła się do swojej opiekunki.
Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co chodzi.
-Pani Megan obiecała że cię poznam!- wytłumaczyła dziewczynka.
-Ah, no tak...- uderzyłem się lekko , otwartą dłonią w czoło.
Luna uśmiechnęła się do mnie uroczo i pociągła mnie w głąb swojego pokoju, którego dzieliła z najwyżej siedmioletnią blondynką, która właśnie czytała w skupieniu książkę. Uśmiechnąłem się od nosem i dałem się zapoznać rudowłosej, z dość dużą kolekcją zabawkowych kucyków.
Meg wycofała się po cichu, zostawiając mnie tam samego.
Później tuż przed kolacją, zabrała mnie na drugie piętro gdzie przebywali od 11 do 18 lat chorzy. Zaprowadziła mnie do czternastoletniego chłopaka, który był już w ostatnim stadium i był już tak wyniszczony przez raka, że musieli go karmić, bo nie miał siły. Bez słowa wziąłem od pielęgniarki miseczkę z zupą mleczną i zacząłem dawać chłopakowi do ust po łyżce. Uśmiechnąłem się do niego pocieszająco i nagle przestałem się uśmiechać. Za niedługo to miało czekać mnie...już powoli czułem pewne trudności.
-Coś cię martwi?- spytał cicho
-To nic takiego- skłamałem.
-Przecież widzę- nie dał za wygraną.
-Ok...no więc...Ja się boję...też mam raka- wydusiłem zamykając oczy- ale nie powiedziałem o tym moim przyjaciołom...na razie. Wiedzą tylko moi rodzice, mój...chłopak i kilka znajomych fanek- zwierzyłem się- nie chcę żeby widzieli co robi ze mną ta choroba...
-Dobrze cię rozumiem. Ja już się z tym pogodziłem. Jeżeli będziesz miał przy sobie najbliższych przy sobie, lepiej to przejdziesz. Powiedz im.- poradził mi.
-Mam taki zamiar, ale jeszcze nie teraz...- mruknąłem.
-Będzie dobrze- uśmiechnął się słabo zamykając oczy i wzdychając ciężko.- mógłbyś zawołać pielęgniarkę? Źle się...czuję- poprosił.
-Oczywiście- odparłem i wyszedłem w poszukiwaniu jakiegoś pokoju pielęgniarek.
Po kilku minutach chciałem ponownie wejść do pokoju chłopaka, ale nie pozwolono mi już dzisiaj. Szkoda. Nawet się z nim nie pożegnałem. ruszyłem zapoznawać się z kolejnym nastolatkami. Spędziłem tam czas do wieczora. Z mnóstwem nowego doświadczenia wróciłem zmęczony do domu.
Niall czekał na mnie już z kolacją, ale jakoś nie miałem ochoty. grzecznie mu odmówiłem kanapek i zaciąłem go do mojego pokoju, wtulając się w niego i zasypiając.
[Rano]
Obudziłem się wcześniej niż Niall. Dochodziła 9. postanowiłem mu wynagrodzić wczorajszy wieczór, robiąc mu dzisiaj śniadanie do łóżka.
Po cichu wyszedłem z pokoju w samych bokserkach i skierowałem się do kuchni. zabrałem się zarobienie jajecznicy na bekonie smarowanie chleba masłem zrobienia świeżego soku w sokowirówce i pokrojenie pomidora z ogórkiem. kiedy wszystko ładnie poukładałem na tacce, wróciłem do mojego pokoju i postawiłem na chwilę śniadanie na szafce. wsunąłem się pod pościel i zbliżyłem się do słodko śpiącego irlandczyka. zacząłem delikatnie muskać ustami jego powieki, policzki i wargi mruknął coś przez sen i uśmiechnął się delikatnie.
-Wstajemy śpiochu śniadanie stygnie- wymruczałem mu do ucha po chwili usuwając z jego czoła pojedynczy kosmyk blond włosów.
powoli otworzył oczy i uśmiechnął się delikatnie. Pochyliłem się jeszcze raz znów całując do w usta. Tym razem oddał pocałunek kładąc mi rękę na karku,przybliżając do siebie bliżej i pogłębiając po chwili pocałunek. Jednak odsunąłem się. Spojrzał na mnie pytająco.
-Śniadanie- odparłem, sięgając po tacę i kładąc już na pół siedzącemu Nialler'owi na kolana.
Sięgnąłem po widelec i nabrałem jajecznicy, wkładając ją mu do ust. W końcu blondyn się uparł żebym też coś zjadł. Nie miałem wyboru chodź w ogóle czułem że jak coś zaraz zjem to polecę do Łazienki wszystko zwymiotować...co się ze mną działo? jak przewidziałem, pod pretekstem załatwienia potrzeby jak najszybciej poszedłem do łazienki i zwymiotowałem do ubikacji. Byłem cholernie głodny ale nie mogłem nic zjeść...może to tylko chwilowe?
Po południu wyciąłem go na spacer do parku, a później wpadliśmy do Liam'a. W końcu normalnie zjadłem u niego kanapki. spędziliśmy u niego cały wieczór, gadając o niczym i czytając artykuły na nasz temat przez co mielimy dużo śmiechu. Zanim wyszliśmy, przyszła Danielle zostając u Li na noc. Wracając do naszego mieszkania, utknęliśmy w lekkim korku i odeszło do naszego auta kilka fanów. Niall zagadał się z jednym chłopakiem i dziewczyną na temat ostatniego meczu piłki nożnej z udziałem Manchester Unated. ja natomiast zacząłem konwersację z trzema dziewczynami.
-No bo mamy taki pomysł żeby zrobić taki mini zlot fanów tu w Londynie. tak koło 30-40 osób. wpadlibyście? będzie fajnie!- zapewniała wysoka dziewczyna zafarbowana na kolor czerwony.
-A kiedy to będzie?- spytałem.
-za jakieś 4 dni. w hyde parku.- odpowiedziała szatynka.
-Postaram się namówić chłopaków, ale nie wiem czy czasem czegoś Modest w ostatniej chwili nie wymyśli i będziemy musieli iść na jakiś wywiad czy coś w tym stylu. ale myślę że będziemy.- odpowiedziałem.
-Było by świetnie!- zawołała druga brunetka.
-Ale jak by co to jak możemy wam dać znać jak byśmy nie mogli?
-Mogę dać swojego twitter'a, napiszesz mi najwyżej- odparła czerwonowłosa.
-Ok, to napisz mi- westchnąłem podając jej kartkę i długopis znaleziony w schowku.
Napisała szybko swojego Nicka i uśmiechnęła się szeroko
-Tak swoją drogą jestem Monic i jestem shipperką Larry'ego i Ziall'a- wyszczerzyła się.
-Miło mi- uśmiechnąłem się niepewnie.
-to jest ciekawe że Modest się uwziął na Lou i Hazzę a na was nie, jak widać że...no wiesz- dodała- za bardzo tego nie ukrywacie.
-I nawet nie zaprzeczaj- uprzedziła mnie blondynka.
Spuściłem wzrok zawstydzony. Cholera, czemu ja nie umiem kłamać w tej sprawie? zaczynam być taki sam jak Harry i to Niall zaraz będzie za mnie mówić.
-Myślę że i tak bym nie zdołał was przekonać- wzruszyłem ramionami.
-Nie przejmuj się, może i lepiej. To nic nie zmienia- odezwała się druga brunetka.
-Directioner forever, nie ważne co się stanie- zapewniła Monic.
-I jak was tu nie kochać?- westchnąłem uśmiechając się niewinnie.
-Nas się nie da nie kochać- wyszczerzyła się blondynka- a wracając do przedstawiania się, jestem Anne, a ona nazywa się Lena
Zachichotałem nie mogąc się powstrzymać.
-Znam już jedną fankę, która ma na imię Lena- przyznałem.
-Nie czasem ta bruneta z którą siedziałeś jakiś czas w parku?- spytała Anne.
-skąd wiesz?!- zdziwiłem się.
-Powinieneś być już przyzwyczajony do tego że dziennikarze strzelają wam fotki- wzruszyła ramionami
-chyba się nigdy nie przyzwyczaję- odparłem- czy to aż takie dziwne że czuje się zwykłym chłopakiem?
-W sumie to pewnie od pewnymi względami jesteś no ale wiesz dla nas jesteś nieźle utalentowanym, miłym, przyjaznym chłopakiem- stwierdziła Lena- dla mediów zwykłym towarem...
-Zayn ruszamy- odezwał się NIaller.
- No to cześć dziewczyny, dzięki za zaproszenie i i skrócenie siedzenia w korku rozmową- pożegnałem się uśmiechając się szeroko.
-Cześć!- odpowiedziały chórem.
Zamknąłem drzwi i pomachałem im.
-Trzymamy kciuki za Ziall'a!- zdążyłem usłyszeć jeszcze Monic i pojechaliśmy.
Uśmiechnąłem się szeroko i dałem blondynowi całusa w policzek a on dał mi na kolano dłoń uśmiechając się czule.
___________________________________________________
Subskrybuj:
Posty (Atom)